Gość 15.02.2018 23:52
Mam pytanie odnośnie interpretacji Pisma Świętego, w związku z wątpliwościami wiary, które ostatnio się u mnie pojawiły. Chodzi o fragmenty, mówiące o ustanowieniu Eucharystii. Pojawiło się u mnie pytanie, skąd wiadomo, że coś było hiperbolą, symbolem, a coś było dosłownym znaczeniem? Mianowicie wiemy, że kiedy Pan Jezus mówił o odcięciu sobie ręki, jeśli jest powodem grzechu, to była to hiperbola, a nie dosłowne wskazanie. Natomiast skąd wiemy, że słowa Pana Jezusa: "To jest Ciało Moje", "To jest Krew Moja" nie są symbolem (jak uważają protestanci), tylko stanem faktycznym? Czy można to jakoś rozumowo pojąć? Pomijam już kwestie cudów Eucharystycznych (bo tutaj też pojawiły się u mnie możliwe wersje przeczące ich wiarygodności). Może dodam, że wierzę w prawdziwą obecność Jezusa w konsekrowanej Hostii, w przemianę chleba w Ciało i wina w Krew, w cuda Eucharystyczne, ale niejako "na ślepo", bo wierzę, że Kościół jest prowadzony przez Ducha Świętego i skoro tak mówi, to tak jest. Sama też nieraz doświadczyłam niesamowitych łask, poczucia ogromu Miłości, kiedy byłam na Adoracji Najświętszego Sakramentu. I do tej pory było to dosyć oczywiste dla mnie, aż tu przyszedł taki czas, że (nawet nie wiem jak to dobrze nazwać) wszystko we mnie wewnętrznie/uczuciowo się temu sprzeciwia, wydaje mi się to nielogiczne, nasuwa się pytanie, czemu np. to nie jest symbol? Skąd to wiemy? Nie wiem dlaczego to teraz przeżywam, ale wydaje mi się, że może to być pewne doświadczenie, żeby zrozumieć jak czują się osoby niewierzące, poszukujące.. I żeby zobaczyć, że wiara jest łaską, że bez Bożej łaski nie jesteśmy w stanie tego przyjąć, zrozumieć... Strasznie nie lubię takich momentów (zdarzały mi się wcześniej odnośnie innych prawd wiary, dogmatów), ale z czasem to mijało i mam nadzieję, że teraz też minie. I jeszcze zapytam, dobrze rozumiem, że nie jest to grzechem? Bo ja chcę wierzyć i wierzę, tylko niejako wbrew temu co teraz odczuwam, wbrew tym wątpliwościom...
To, że człowiek ma wątpliwości nie jest grzechem. Zwłaszcza gdy stara się je wyjaśnić...
Co do biblijnych hiperbol... Trudno mi tu o jakieś konkretne wskazówki. Takie rzeczy wyczuwa się czytając dany tekst. Pomaga w tym też znajomość całego kontekstu. Ot, choćby gdy Pan Jezus zachęca do odcięcia sobie ręki, nogi czy wyłupienia sobie oka. Wiadomo, że był raczej łagodny i do rękoczynów nie zachęcał. Także wobec samych siebie. To Jego stwierdzenie traktujemy więc jako hiperbolę.
Z tekstami o ustanowieniu Eucharystii jest inaczej. Mogą nie mieścić się w głowie, ale nie mają przeczących im odpowiedników. Jego ciało jak najbardziej dosłownie zostało wydane. Jego krew jak najbardziej dosłownie została wylana. I to niebawem po Ostatniej Wieczerzy. W tej konkretności męki Pana Jezusa możemy się tez doparatrywać biblijnych podstaw konkretności obecności Pana Jezusa w Chlebie i Winie.
Proszę też zwrócić uwagę, ze Kościół wcale nie uczy, że Komunia jest Ciałem Chrystusa w takim sensie, że jest kawałkiem Jego mięsa. Wierzymy, że w Komunii przyjmujemy nie kawałek, ale całego Pana Jezusa. Tak, mówimy - od czasów sporów z luteranami - że dokonała się transsubstancjacja i że choć mamy formę Chleba, tak naprawdę jest to materia Ciała. Ale nigdy nie twierdzimy, ze jemy tylko kawałek Pana Jezusa. Wierzymy, ze przyjmując ten kawałek przyjmujemy Go całego. Jest więc to gest w jakiś sposób symboliczny. Przyjmują prawdziwy kawałek Jego ciała "udający" chleb, przyjmujemy Go całego...
Pewną zaś wskazówką, że chodzi o prawdziwą obecność Jezusa w Chlebie i Winie, które stają się Ciałem i Krwią Chrystusa, a nie tylko pusty symbol są inne teksty Nowego Testamentu. W 1 Kor 11, 27 czytamy na przykład, że "kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej". Gdyby chodziło tylko o symbol, oskarżenie byłoby chyba zbyt surowe.
Myślę czasem, że w definicji obecności Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie może poszliśmy trochę za daleko. Że niepotrzebnie ujęliśmy to w takie a nie inne konkretne słowa, odzierając przy tym nieco z tajemnicy. Ale tradycja Kościoła, przechowana także choćby w Kościołach prawosławnych, każe nam jednak wierzyć w realną obecność Jezusa w sakramencie Jego ciała i krwi, nie symbolu. Dodajmy, symbolu niewiele znaczącego....
Myślę, ze to co napisałem sporu nie skończy, ale może nieco Panią w wierze umocni. Jak widzi Pani nie ma stuprocentowych kryteriów pozwalających tak czy inaczej rozumieć nowotestamentalne teksty o ustanowieniu Eucharystii. Siła rzeczy musi tu liczyć się to, jak wierzyli chrześcijanie. A oni przez wieki wierzyli, ze mają prawdziwego Pana Jezusa, nie Jego symbol...
J.