Gość 21.06.2017 11:41

Witam.

Bardzo prosiłabym o ukrycie tekstu pytania, gdyż dotyczy dla mnie dość osobistej i ważnej sprawy. Dziękuję.

(...)

Bardzo dziękuję za pomoc. Z Bogiem

Odpowiedź:

Hmmm... Cóż napisać...

Nie sądzę, by powołanie człowieka było koniecznie tym, co w chwili jakiegoś doświadczenia Bogu obiecujemy. Wtedy nasze powołanie zależałoby od nas samych, nie od Powołującego. Jest też w Twoim dylemacie pewne założenie, które nie bardzo jest prawdziwe, ale które jakoś na ten Twój dylemat rzutuje: zakładasz, że powołanie do życia kontemplacyjnego jest "lepsze" niż do życia w zakonie czynnym. Może jest to powołanie trudniejsze, ale chyba jednak nie lepsze. Jesteśmy w Kościele jak członki jednego ciała. Nie ma lepszych czy gorszych, bo wszystkie są potrzebne...

Wydaje mi się, że człowiek swoje powołanie odczytuje jakoś tam w głębi swojego serca jako coś, czego bardzo pragnie. Czasem mimo obaw. Dlatego wydaje mi się, że jeśli dziś wydaje Ci się, że bardziej odpowiadałoby Ci jakieś zgromadzenie czynne niż kontemplacyjne, to chyba za tym powinnaś pójść.

Warto jednak w kwestii tego wyboru skonsultować się ze spowiednika. Choćby po to, żeby Cię z tej Twojej obietnicy zwolnił...

A jak rozmawiać o swoim pragnieniu z matką...

Szczerze mówiąc nie wiem. Nie znam jej. Nie mam więc pojęcia jak z nią rozmawiać, by nie wywołać w niej poczucia, że córka robi jej krzywdę. Wydaje mi się, że najprościej będzie po prostu swoją decyzję mamie zakomunikować. Bez wchodzenia w dyskusję. Nawet jeśli mama będzie próbowała. Nie przekonuj jej. Po prostu powiedz tylko, że chcesz tego spróbować i tyle... Wydaje mi się też jednak, że zanim cokolwiek matce powiesz, lepiej skonsultuj się z osobą odpowiedzialną za przyjęcia do tego zakonu, do którego chcesz wstąpić. Różnie to bywa. Twoje chcenie nie musi oznaczać, że zostaniesz przyjęta. Albo że zaraz zostaniesz przyjęta. Pewnie też siostra zakonna mądrzej Ci poradzi, jak sprawę z matka rozegrać, bo ma w tej kwestii jakieś doświadczenie...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg