oszczędności 05.04.2017 20:12

Czy chrześcijaninowi wolno mieć oszczędności na koncie czy w sejfie/skarpecie? Czy nie mówi wtedy Bóg do takiej osoby - tak jak do tego człowieka co porobił sobie spichlerze większe i jakieś winnice i nagromadził i powiedział, że teraz będzie jadł i pił bo ma nagromadzone - że jest głupcem, bo zaraz zażądają jego duszy a jest zabezpieczony w pieniądzu, a nie w Bogu? Na pustyni izraelici mieli mannę i tam mieli mieć tylko to co potrzebne na dany dzień do jedzenia, żadnych oszczędności. Jedynie szóstego dnia zdaje się wolno im było nagromadzić więcej, aby siódmego nie musieli zbierać manny tylko jeść z tego co zgromadzili dzień wcześniej? Czy jest tu w tym wszystkim jakaś analogia do emerytury? Staramy się o nią i zabiegamy, aby nie być bezdomnym na starość, czyli jakby odkładamy spichlerz, aby może, nie wiem, „być zabezpieczonym w pieniądzu na starość” i może „jeść i pić na starość” (i używać?). Zatem czy chrześcijanin może mieć oszczędności? I jak ustrzec się od zabezpieczania się w pieniądzu? Bo widać dwie wersje. Albo polegać na pieniądzu i gromadzić, aby na starość w samotności żyć i mieć jak przetrwać i używać, a kończy się to często tak jak w Szwecji, że wchodzą po dwóch miesiącach do jakiegoś domu, a tam od długiego czasu rozkłada się jakiś staruszek, bo nie miał nikogo, tylko emeryturę, ale już nie miał sił i pieniądze nie pomogły i umarł. Lub otoczyć się miłością i ludźmi i rodziną i liczyć na zabezpieczenie w Łasce-Miłości-Bogu w ludziach, a nie w pieniądzu? Jak to z tym jest?

Odpowiedź:

Chrześcijanin powinien zachować umiar i strzec się dwóch, skrajnych postaw: zarówno uznania, że pieniądz jest najważniejszy jak i uznania, że żadna zapobiegliwość nie jest potrzebna. Cnota jest pośrodku, między tymi dwoma skrajnościami.

Pewnie dziś chrześcijanie powinni zwrócić przede wszystkim uwagę na to pierwsze, ale o potrzebie unikania drugiego też nie powinni zapominać...

J.

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg