Gość 01.09.2016 14:26
1) Czy wiara w przesąd zawsze jest grzechem ciężkim? Chodzi mi tutaj o sytuację, w której przez wiele lat żyło się w tym przesądzie (że jak jest odruch czkawki, odbicie to ktoś mnie wspomina, obmawia lub myśli o mnie), a teraz chociaż wiem, że to nie prawda, to mimo wszystko często pojawia się takie myślenie (i myślę że także jakieś wewnętrzne przekonanie, że jednak ktoś mnie teraz wspomniał, myśli o mnie). Od jakiegoś czasu spowiadam się z tego grzechu, ale nie wydaje mi się, by coś takiego miało być od razu grzechem ciężkim i nie idę za każdym razem do spowiedzi po takim przypadku; raczej staram sobie powtarzać: to tylko przepona, nie wierzę w te zabobony itp. tyle że jest to raczej nieskuteczne i nie umiem się od tego uwolnić (tak jakby mimo iż nie chcę w to wierzyć, to i tak w to wierzę)...
2) Jak ocenić czy nieczyste myśli, które się miało, były świadome i dobrowolne, czy nie? Ostatnio mam bardzo duży z tym problem, gdyż ciągle pojawiają mi się jakieś nieczyste myśli, skojarzenia, wyobrażenia; a potem nie wiem czy mogę pójść do Komunii Św. czy najpierw trzeba do Spowiedzi Św. Podam przykład, który teraz budzi moje wątpliwości (proszę o ukrycie jego treści). (...)
1. Nie wydaje mi się, żeby akurat ten przesąd kwalifikował się jako materia do grzechu ciężkiego. Przecież prócz przekonania, że tak jest człowiek nic innego z tym nie robi. A jeśli jeszcze upominasz samą siebie, to już w ogóle nie ma problemu. Przecież to jest myśl, której nie chcesz, brak zgody na wiarę w ten przesąd...
2. Moim zdaniem nie było żadnego grzechu. Po pierwsze dlatego, że chodziło o czynność samą w sobie czystą i nie mającą właściwie z seksualnością wiele wspólnego. Prócz tego, ze była przyjemna i budziła skojarzenia. Po drugie, jak sama piszesz, nie byłaś też w pełni świadoma, że to skojarzenie - teoretycznie - mogłoby być grzeszne. Nie widzę tu grzechu, a już na pewno nie ciężki.
Skrupuły....
Każdy człowiek jest inny i u każdego owe skrupuły mogą rodzić się z nieco innego powodu. Generalnie dość często u ich podstaw leży strach. Strach, że Bóg czyha na nasze potknięcie. I znajdzie winę, nawet jeśli nam nawet nie przyszło do głowy, że robimy coś przeciw Niemu. Przyznasz, że nie jest to zbyt dobre myślenie o Bogu. Co robić? Kierować się rozumem, nie lękiem, że "może jednak". Jeśli rozum mówi, że grzechu czy grzechu ciężkiego nie było, to nie było i koniec. Niezależnie od tego strachu. Warto wtedy powierzyć go Bogu w modlitwie. Choćby wieczornej, podsumowującej dzień...
J.