ja 20.10.2013 20:52
Proszę o ukrycie pytania jeśli mogłoby komuś zaszkodzić.
Chciałabym prosić o ocenę hipotetycznej sytuacji i wagi grzechu. Chodzi o sprawę czystego patrzenia i czystości w ogóle, gdyż ostatnio dochodzę do absurdów, a przynajmniej tak mi się wydaje. Dajmy na to dziewczyna podoba się chłopakowi i ten na Jej widok odczuwa tzw. "motyle w brzuchu". Miedzy nimi relacja nie przekracza żadnych granic przyzwoitości, dziewczyna nie jest ubrana prowokacyjne, a mimo to chłopaka pobudza sam Jej widok, czy rozmowa z Nią. Czy wobec tego powinien przerwać rozmowę i unikać dziewczyny na przyszłość ?? (w takim wypadku o tworzeniu jakielkowiek relacji nie ma mowy). Gdyby założyć że ten chłopak szanuje dziewczynę, w żadnym wypdku nie chce Jej wykorzystać a mimo to reakcja organizumu jest, z tym że chłopak próbuje zwalczyć, albo przejść nad nią do porządku dziennego to wówczas (o ile nie jest to próba obejścia sumienia) może On dalej rozmawiać z taką dziewczyną ? Co jeśli uczucie cały czas się utrzymuje a rozmowa trwa długo ?
Druga sprawa filmy, jeśli pojawiają się jakieś sceny powinno się odwrócić wzrok. Natomiast co w sytuacji gdy człowiek nie chce wyjść na oszołoma i wzroku nie odwraca, ale jest w zgodzie ze sobą, to znaczy pojawiającego się podniecenia nie akceptuje, stara się je zwalczyć choć sceny robią swoje ? Co z sytuacjami gdy ktoś nerwicowo podchodzi do strefy seksualności i byle romantyczny wątek go pobudza, lub ładna twarz aktorki- czy wówczas bezwzględnie nie może oglądać dalej danego filmu ? Nawet jeśli interesuje go fabuła, historia, a na podniecenie nic poradzić nie może ? Wiem, że to każdy w swoim sercu roztrząsa, ale mnie interesuje taka czysta sytuacja, w modelu hipotetycznym. Już mówię o co chodzi.Kiedy zaczęłam się nad takimi sytuacjami zastanawiać odkryłam, że związki jako takie niosą ze sobą wyraźne niebezpieczeństwo grzechu (bo trudno żeby osoba która nam się podoba była dla nas aseksualna lub żeby nie czuć do niej pociągu). Wobec tego nie należy się wiązać bo uczucia z tym związane są złe. Zawsze wydawało mi się bardziej racjonalne podejście, że wystarczy sama intencja żeby była dobra. Czyli że oglądam dany film dla filmu a nie dla scen czy uczuć z tym związanych. Rozmawiam z daną dziewczyną bo mi się podoba a nie poto żeby była narzędziem dla mojej przyjemności. Tymczasem na różnych katolickich forach internetowych natknęłam się na tak nie chętne ludzkiej seksualności wątki, takie traktowanie pociągu jako najczystszego zła że zgłupiałam.
Podobnie z całowaniem wydawało mi się że na pewnym etapie (narzeczeństwo) jest oznaką czułości, nawet jeśli jakieś tam podniecenie wystąpi to jeśli intencja jest naprawdę czysta( chęć wyrażenia czułości), ludzie nie posuwają się dalej pragną zachować czystość do ślubu o grzechu nie może być mowy. Zdaję sobie sprawę że granica jest cienka, łatwo o samousprawiedliwenia itp., ale gdyby naprawdę tak było to czy można tu mówić o grzechu? Wszystko to prowadzi mnie do następujących wniosków- żeby zaistniało podniecenie musi być pociąg, a ponieważ popciąg może prowadzić do podniecenia trzeba unikać takich sytuacji. Wobec tego trzeba się ubierać totalnie aseksualnie żeby nie przyciągać spojrzeń mężczyzn, nie można się ładnie ubierać ( nie mówię tu o wyzywającym wyglądzie ale mp:spodnie rurki, sukienka do kolan) bo takie ubranie podkreśla kształty albo czyni kobietę atrakcyjną. Wszelka atrakcyjność jest zła, bo gdyby ludzie się sobie nie podobali o ile mniej grzechów by było, a poza tym dziewczyny które trafią na ateistów absolutnie nie mogą się z nimi związać bo przecież oni mogą na nie nieczysto patrzeć. W ogóle epatowanie urodą jest złe, bo po co ? Jeszcze ktoś sobie coś pomyśli, a jakby taka dziewczyna była brzydka to nikogo by nie narażała na grzech (no jak jest ładna to niestety już trudno pozostaje Jej albo się oszpecić albo absolutnie nie podkreślać piękna, zero makijażu, krótkie włosy itp.). No i w końcu czytając część odpowiedzi na tym forum odkryłam,że jest paręosób które (moim zdaniem właśnie przez zbyt rygorystyczne i nerwicowe) podejście do seksualności) mają ogromny problem bo samo trzymanie kogoś za rękę, patrzenie na normalnie ubraną (ale w spodnie a przecież wtedy widać uda) koleżankę, czy na Jej twarz kiedy jest łądna ich pobudza. Osoby takie idąc tym tropem myślenia nie mogą ani wchodzić w związki (bo to będzie skutkowało permanetnym stanem podniecenia) oglądać żadnych filmów, wychodzić na ulicę dopóki nie opanują siebie. Natomiast wydaje mi się że trudno im będzie od tak podejść spokojniej do sprawy, skoro już nerwowo reagują na każdą wzmiankę o podłożu seksualnym. Nie chcę tak skończyć. Gdzie jest słuszna droga? Czy jeśli np.:chłopak jest ateistą (więc ma zupełnie inne lżejsze podejście do takich spraw) i od czasu do czasu pojawi się w jego głowie niewybredna myśl na temat jego dziewczyny, albo będzie czuł podniecenie na Jej widok (którego będąc ateistą nie traktuje jako złe), ale wie że takie myśli nie spodobałoby się to owej wybrance serca, wie, że nie chce odzierać jej z godności, że chce Ją szanować i że nie może jej sobie tak wyobrażać to czy wówczas grzeszy takim podnieceniem (nie walczy z nim, ale też dziewczyny nie wykorzystuje, nie podsyca napięcia nie przekracza granic) ?
Jeszcze jedno podobno jeśli ktoś celowo spojrzy np. na nogi koleżanki ale bez intencji podniecenia nie popełnia grzechu. Chyba jednak inaczej jest jeśli spojrzy a uczucie owo się pojawi, a chłopak ten się nad nim nie zatrzyma ? Co wówczas ? grzechem będzie że się spojrzał bo to miało konkretny skutek czy fakt że nie chciał takiej reakcji sprawi że grzechu nie będzie zwłaszcza że się nie zatrzymywał ? pozdrawiam
Nie uważam, że to pytanie może komuś zaszkodzić... Ale do rzeczy. Pytanie jest tak wielowarstwowe, że postaram się to jakoś uporządkować, ale nie ręczę, ze poruszę wszystkie wątki.
W całym tym pytaniu chodzi o to, z jakiej racji i na ile można się narażać na pokusę. Gdyby rzecz nie dotyczyła szóstego przykazania, odpowiedź byłaby pewne dla wszystkich jasna. Człowiek jakoś musi żyć i funkcjonować. Kleptoman z racji swojej przypadłości nie może przestać chodzić do sklepu, bo musi kupić choćby coś do zjedzenia, ubrania czy środki czystości. Owszem, może nie chcieć wystawiać się na pokusy i prosić o to, by ktoś robił zakupy za niego, ale to prowadzi do społecznego upośledzenia. Nadto Kleptoman nie chodząc do sklepu nie tylko będzie społecznie upośledzony, ale nadto nigdy nie nauczy się opanowywać swoją słabość.
Podobnie może być z tym, kto zmaga się z grzechem obmowy. Okazją do grzechu jest dla niego każda rozmowa z bliźnim. Ale przecież absurdem byłoby żądanie, by z nikim nie rozmawiał i stał się odludkiem. Zarówno w sytuacji kleptomana jak i plotkarza istotne jest nie tylko to, że wystawia się na pokusę, ale też racja, dla której to robi. Normalne funkcjonowanie w towarzystwie, społeczeństwie, jest wystarczającym usprawiedliwieniem dla podjęcia takiego ryzyka.
Podobnie jest ze sferą seksualną. Zwyczajna rozmowa z osobą płci przeciwnej może i jest okazją do grzechu, ale konieczność nauczenia się normalnego funkcjonowania w damsko-męskich relacjach w zupełności usprawiedliwia podjęcie ryzyka wystawienia się na pokusę. Człowiek musi się nauczyć panować nad swoją seksualnością. A nie nauczy się ciągle uciekając przed kontaktami z osobami, które mogą być dla niego pociągające. Wręcz przeciwnie. To właśnie zwyczajna rozmowa z nimi pozwala mu odkryć, że ci ludzie są.. ludźmi. Nie obiektami dla pożądania. Są ludźmi, osobami, ze swoim widzeniem świata, marzeniami, planami.
Masz rację pisząc, że strach przed seksualnością, grzechem może prowadzić do nerwicy. Dlatego trzeba rozsądku i umiaru. Nie unikam sytuacji normalnych, w których nieczyste mogą być jedynie moje myśli, ale unikam sytuacji dwuznacznych, podejmowania erotycznej gry. Ot, cała sztuka...
Po tych wyjaśnieniach chyba dość jasne stają się kolejne wątki, które poruszasz w swoim pytaniu. Zarówno kwestia oglądania "zwyczajnych" filmów jak i wchodzenia w związki, a potem w narzeczeństwo. Pomijając to, ze oglądając film można odwrócić wzrok, nie głowę (nie jest się wtedy dziwolągiem, bo nikt tego nie widzi; patrzy na film, nie twoje oczy) trzeba powiedzieć, że filmy wolno oglądać. Bo jakoś tam rozwijają zainteresowania, bawią, relaksują itp. Nie powinien jakichś konkretnych filmów oglądać ten, kto widzi, ze mają na niego zły wpływ, że potem obrazy z tych filmów ciągle siedzą w pamięci, wracają, niepokoją itd. Są np. ludzie, którzy z tego powodu nie oglądają horrorów. I tak właśnie trzeba na sprawę patrzyć: można, ale trzeba myśleć co się robi. Oglądać z roztropnością i umiarkowaniem.
Podobnie rzecz się ma z chodzeniem ze sobą czy potem narzeczeństwem. Jeszcze raz, wyraźnie: pragnienie związku z ukochaną osoba, ewentualne przyszłe plany na małżeństwo w zupełności usprawiedliwiają podjęcie ryzyka, że pojawią się w tym względzie jakieś pokusy. Inaczej się związku zawrzeć nie da.
A co ze strojem? Tu też trzeba umiaru. Ale zdrowego umiaru. Nie ma takiego stroju, którym nie można prowokować. Nawet okutana od stóp do głowy kobieta może wyglądać pociągająco. Nie mówiąc już o tym, kiedy można zobaczyć jej oczy. W doborze stroju najlepiej po prostu uwzględnić panujące zwyczaje. Bluzka z krótkim rękawem to norma. Ale wielkie wycięcie dekoltu to już dziś nie norma. Chyba że w sukniach. I tyle.
Bo tak w ogóle... Człowiek czy chce czy nie chce jest istota seksualną. To nie jest kwestia stroju, ale tego, że... jest. Ma ręce, nogi, tułów i głowę. A na niej fryzurę. Chodzi jak mężczyzna albo jak kobieta, ma głos jak mężczyzna albo jak kobieta. A na twarzy ma zarost albo go nie ma - w zależności czy jest mężczyzną czy kobietą. Wszystko to jest jakoś związane z ludzką seksualnością. I dla kogoś może być prowokujące. Człowiek oczywiście powinien nosić się tak, by swoim z chowaniem czy strojem nie prowokować ponad miarę, ponad to co uznajemy za normalność, ale nie da rady żyć tak, by mieć gwarancję, ze nigdy nikt na jego temat nie będzie miał nieczystych myśli...
Tak też trzeba podchodzić do pytania o to, czy Ty sama nie byłaś dla kogoś powodem do nieczystych pragnień. Myśl. Nie prowokuj specjalnie. Ale normalnie żyj. Nie odpowiadasz za to, co się w czyjejś głowie, czasem zresztą chorej, zrodziło...
Wniosek? W odniesieniu do seksualności trzeba, jak w każdej dziedzinie, kierować się cnota roztropności i umiarkowania. I tyle.
J.