czuowiek 23.03.2012 14:15
Odpowiadający podpisujący się "J." rozczarował mnie niestety, bo nie odpowiedział na pytanie, które zadałem, a wygłosił tezy zupełnie bez związku z poruszanym zagadnieniem.
W odpowiedzi czytamy m.in.
"Bóg, owszem, zgadza się na nasze cierpienie. Tak jak zgodził się na okrutną mękę swojego Syna. Ale to wszystko po to, żeby człowiek, po doświadczeniu zła na ziemi, w przyszłym, lepszym życiu już za nim nie tęsknił. "
Ale ja nie pytałem o to, czy Bóg się zgadza, czy nie zgadza na nasze cierpienie. Pytałem, czy Bóg musiał się zgadzać na cokolwiek, czy niczego nie musiał, ale jedynie chciał. Naprawdę to, o co pytam, jest takie trudne do zrozumienia?
"Bo człowiek jak się nie przekona na własnej skórze, zawsze marudzi i jest podejrzliwy. Bóg mógł stworzyc nas inaczej? Tak, ale wtedy bylibyśmy zaprogramowani, nie wolni. I koło się zamyka..."
Przecież napisałem: mówimy o Bogu WSZECHMOGĄCYM. Wszechmogący, to taki, który może wszystko. Więc jeśli odpowiadający J. pisze, że Bóg mógł nas stworzyć inaczej, ale wtedy bylibyśmy zaprogramowani, to niestety nie pisze o Bogu MOGĄCYM WSZYSTKO.
Teza: jeśli Bóg jest WSZECHMOGĄCY, to mógłby (gdyby chciał) stworzyć świat, w którym byłaby wolna wola a jednocześnie nikt nikogo by nie krzywdził i nie byłoby cierpienia, którego niewinni doświadczają od tych, którzy czynią zło.
Jeśli powyższe zdanie jest prawdziwe to znaczy, że Bóg nie chciał stworzyć takiego świata, ale chciał, żebyśmy cierpieli, choć mógł to tak ułożyć, żeby cierpienie nie było konieczne, a człowiek nie musiałby się przekonywać "na własnej skórze" żeby potem nie marudzić. No w końcu wszechmogący czy niewszechmogący? Jak pogodzić Boga, który jest miłością, z Bogiem, który nic nie musi - w tym nie musi wcale stwarzać takiego świata, w którym musimy cierpieć, aby potem nie marudzić? Bóg, który jest miłością, i może wszystko, chce, żebyśmy cierpieli? Co to za ojciec, który choć może dziecku oszczędzić cierpienia tak czy inaczej OSIĄGAJĄC IDENTYCZNY KOŃCOWY REZULTAT, to jednak funduje mu to cierpienie?
Jeśli powyższa teza nie jest prawdziwa, to znaczy, że Bóg "guzik może", czyli nie jest wszechmogący.
Jeśli popełniam powyżej jakiś błąd w rozumowaniu, to proszę o jego wskazanie - tylko proszę nie pisać znów o kole "które się zamyka". Wolna wola wcale nie wyklucza świata, w którym nie ma zła, chyba że mówimy o Bogu, który niewiele może, więc na pewno nie jest wszechmogący. A przecież "wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego...", prawda?
Proszę wybaczyć, ale nie zwykłem dyskutować ograniczając argumenty do założeń, które podał pytający. Bo niezrozumienie tematu leży często właśnie w owych błędnych założeniach. Dla przykładu: jeśli kobieta mnie pyta dlaczego mężczyźni nie myślą, to ja staram się wykazać, że nie jest właściwym twierdzenie o bezmyślności ludzi ze względu na płeć. Nie mogę potwierdzić zawartej w pytaniu insynuacji. Teraz krótko.
1. Bóg niczego nie musi. Zawsze chce. Chodzi o to, że jest konsekwentny. Jeśli np. stworzył człowieka jako istotę wolna, to zaprzeczyłby samemu sobie, gdyby robił z niego niewolnika.
2. Co do reszty zarzutów: To twierdzenie w stylu pytania: "Czy Bóg może stworzyć kamień, którego sam nie podniesie". Wolność wyklucza zdalne sterowanie. Bóg nie może dać wolności, a jednocześnie sterować nami w tym stopniu, że bylibyśmy jej pozbawieni. Jak napisano wyżej, Bóg jest konsekwentny. Być może wyjaśnieniem tego problemu mogłoby być przypomnienie, że w koncepcji chrześcijańskiej zło nie jest bytem ale ubytkiem, brakiem. Tak jak dziura w skarpecie: sama z siebie nie istnieje, jest brakiem doskonałości skarpety. Istotą wolności jest umiejętność powiedzenia "nie". Kiedy człowiek mówi "nie" Bogu, pojawia się ubytek w doskonałym bycie świata, czyli zło...
J.