Pełła 13.08.2025 15:28

W listopadzie pisałam o tym problemie. Ale on przybrał inną formę. Chodzi o moją koleżankę, nie wiem czy Odpowiadający kojarzy to pytanie.

1.Na około mówię, wiem,ale to trudne dla mnie.
Chodziło o to że tam kiedyś mówiła, że chce, żeby ten kontakt trwał do śmierci. Mnie to przerasta.
Bo czuje jakby to było jakieś zobowiązanie, przysięga, która skutkuje grzechem śmiertelnym.
Jeżeli będzie ten kontakt nie mam nic przeciwko, ale to musi być obopólna zgoda.
A jednocześnie na tym portalu widziałam odpowiedzi, że nie ma obowiązku bycia z kimś aż po kres dni, chyba że to rodzina, mąż.
Jak to pogodzić z tym?
Czy będzie grzechem jeżeli drogi się rozejdą np ja się wyprowadze, coś sprawi, że nie wyjdzie? Albo z mojej strony, nawet jeżeli by zrozumiała i pogodziła się z tym? Wiem, że teraz się skupić trzeba na tym co jest tu w teraźniejszości. Przytłacza mnie to.

2.Czy to coś złego, że uważam że mimo wszystko jest wartościowa osobą w wielu aspektach. Bo wydaje mi się, jakoby nie wierzyła w Boga. Biorąc pod uwagę defekt być może nie rozumie kwestii zbawienia, choćby się starała, to i tak doceniam. Pokazywalam jej obrazki święte i mówiła że ładne. Po śmierci bliskiej osoby chodziła do kościoła, modliła się, czyli akceptuje.
Tylko szkoda, że w takim środowisku się wychowała, gdzie się było nie po drodze z Kościołem.

3.(...) To ostatnie pytanie też bym chciała by te ukryte.

Odpowiedź:

1. Nie wydaje mi się, by deklaracje o przyjaźni aż do śmierci były czymś, co powinno nas przytłaczać. Życie pisze różne scenariusze i trudno rozsądnie coś takiego obiecać. Nie należy tego traktować jako zobowiązanie, ale jako deklarację woli; że chcę. A co się wydarzy, to się wydarzy...

2. Nie jest najmniejszym grzechem uważać osobę niewierzącą za dobrą i wartościową. Nie jest grzechem, bo nie jest to złem. Złem byłoby niesprawiedliwie oceniać człowieka źle...

3. Nie mam pojęcia jakie może być podłoże sytuacji, w których człowiekowi czasem wydaje się że coś widzi. Sny? Możliwe. Ale nie wiem...

J. 

 

 

więcej »