Jacek 24.02.2011 09:28
Do zadania tego pytania zainspirowała mnie odpowiedź, że mieszkanie dwoje młodych osób różnej płci w jednym mieszkaniu, ale w różnych pokojach jest grzechem zgorszenia. Jest to chyba głębszy problem, z tym zgorszeniem. No bo przecież, w danym środowisku, każda odmienność, może zostać potraktowana za zgorszenie! Na przykład inne formy pobożności (katolik czytający w duchu katolickim Pismo Święte może budzić zgorszenie, bo jego postawa skojarzy się z sekciarzami posługującymi się Biblią, katolicki Kopt czy Etiopczyk lub związany z ruchami franciszkańskimi, noszący krzyżyki o kształtach wziętych z innych tradycji katolickich okrzyknięty zostanie satanistą itp.) W pewnej książce przeczytałem, że między innymi u źródeł powołania w średniowieczu urzędu inkwizytorów była ochrona ludzi inaczej - ale jak najbardziej zgodnie z nauką katolicką - przedstawiających prawdy wiary. Po prostu ciemny lud pod wodzą równie ciemnego proboszcza pragnął dokonywać samosądu na kimś, kto nieco inaczej wypowiadał się o religii. Aby zapobiec samosądom włądza kościelna zakazała ludowi brać sprawę we własne ręce i posyłała dla zbadania jej wykształconego teologa, najczęściej dominikanina, który był w stanie osądzić, czy jest to rzeczywiście herezja, czy nie (ponoć najczęściej nie była to herezja). Odczuwam takie postawienie sprawy jako zniżanie się do poziomu prymitywnych nieuków. Używam słów "prymitywny nieuk" nie w znaczeniu, że to ktoś który czegoś nie wie (ostatecznie każdy z nas niekończenie więcej nie wie, niż wie) ale ktoś, kto właśnie nie dopuszcza, że może czegoś nie wiedzieć i nie ma zamiaru pogłębiać wiedzy. Dlaczego fakt mieszkania w jednym mieszkaniu dziewczyny i chłopca powoduje domnienanie ich grzeszności, a ewentualny brak grzechu trzebaby udowadniać dopiero? Czy nie powinno obowiązywać jednak domniemanie braku winy?
Jak by to powiedzieć.... Pomijając cała kwestię tego, że człowiek nigdy nie powinien dać się zgorszyć, to znaczy z powodu czyichś grzechów sam stać się gorszy, chodzi o to, że zgorszenie może być mniej albo bardziej uzasadnione. Jeśli ktoś taukę bierze za znak okultystyczny, to jest nieukiem. Jeśli za takowy znak uważa krzyż celtycki - też. Żeby się nie gorszyć, ze ktoś takich znaków używa, wystarczy sprawdzić. A co sprawdzić, jeśli chłopak i dziewczyna, nie będący rodzeństwem, mieszkają w jednym mieszkaniu? Kamery zamontować?
Jak bardzo jest to gorszące świadczy fakt, ilu ludzi dziś się na taki krok decyduje. Widzą, że jacyś pobożni mieszkają razem i myśli sobie: skoro oni tak robią, to dlaczego ja mam inaczej? I nie wnika, ile w mieszkaniu jest pokoi i ile łóżek. Bo wie, że pozostawanie z ukochaną sam na sam i powstrzymanie się od jakichś pieszczot praktycznie nie wchodzi w rachubę.
W pierwszym wiec wypadku mamy do czynienia z niewiedzą. Ktoś nie wie, że tauka to symbol chrześcijański. W drugim odwrotnie: gorszący się doskonale wie, jak to zazwyczaj bywa...
To tak, jak z pójściem do meczetu. Jeśli pan X wszedł do meczetu pozwiedzać, to nikt nie myśli, że zaraz został muzułmaninem. Ale jeśli chodzi do meczetu często i zwiedza w porze muzułmańskich modlitw, podejrzenie jest jak najbardziej uzasadnione...
J.