Gość 02.11.2010 23:20

Niesczęsne "Tajemnice Sczęścia"
Jestem mężem i ojcem. W małzeństwie, jak w każdym powołaniu, spotyka się i trudy. Ja czuję się odsunięty i traktowany instrumentalnie. Choć stworzyliśmy wspólnotę, trudno powiedzieć o szczęściu a możliwość posiadania kolejnego dziecka żona traktuje jako skaranie największe ... i nie chodzi o finanse, których zupełnie nam nie brak.

Jedyną przyjemnością robioną wspólnie było oglądanie TV wieczorem - wiem, że to niewiele, ale tym bardziej dotknęło mnie, gdy i to zanikło, gdyż żona zaczęła odmawiać modlitwy Św. Brygidy (ok 40 min. dziennie). Właśnie wtedy, gdy położę juz dziecko spać i chcę coś zrobić razem. Tłumaczy, że dla niej to pora najlepsza - dziecko nie przeszkadza. Pozostaje mi komputer.

Poczytałem o tych modlitwach i jestem zdumiony. Myślałem, że chrześcijaństwo to pewna droga, poszukiwanie, praca nad sobą i pokora wobec Bożej Woli a tu rozwiązanie gotowe - 40min pacierza i mamy zbawienie dla siebie i jeszcze paru krewnych dodatkowo...
Jak to jest?

Odpowiedź:

W Kościele katolickim jest miejsce dla wielu różnych pobożności. Jedni wolą tak, drudzy inaczej. Jedni wiarę przeżywają bardziej rozumem, inni sercem. Nie ma sensu oceniać co lepsze, a co gorsze. Ważne jednak: żaden katolik nie jest zobowiązany do wiary w objawienia prywatne. Siłą rzeczy więc nie musi obietnicy zawartej w tzw Tajemnicy Szczęścia traktować jako pewnik; jako sposób zbawienie. 

Warto pamiętać, że w relacjach z Bogiem nic nie dzieje się automatycznie. Tylko sakramenty z całą pewnością dają łaskę, która jest z nimi związana. Ale nawet ten dar wymaga współpracy ze strony obdarowanego. Inaczej chrzest, bierzmowanie czy inne sakramenty mają dla przyjmującego je niewielkie znaczenie. Tym bardziej, gdy w grę wchodzi zwykła modlitwa. 

Praktyka pierwszych piątków miesiąca, odmawianie Koronki do miłosierdzia Bożego czy Tajemnicy Szczęścia ma znaczenie, jeśli idzie za tym autentyczna pobożność; jeśli człowiek po ich odmówieniu wiernie trwa przy Chrystusie. Gdyby praktyki te ktoś chciał traktować jako sposób na przechytrzenie Boga (by potem sobie spokojnie pogrzeszyć), to raczej nic z tego. Tyle że osoby decydujące się na podjęcie takiej czy innej praktyki raczej są autentycznie pobożne. Więc dla nich te praktyki są dobrą drogą do pogłebienia więzi z z Bogiem i wyproszenia Jego łask...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg