rw 18.10.2010 00:29

Czasem myślę, że gdybym miał wybór, to wolałbym się nie urodzić.
Niestety nie miałem żadnego wpływu na to gdzie się urodziłem, w jakim środowisku, kraju, nawet w jakim momencie historycznym itd. Nie mogłem wybrać swojego wyglądu, charakteru, predyspozycji do wykonywania określonych zawodów itp. To wszystko w znacznym stopniu determinuje nasze dalsze życie.
Moje życie mi nie odpowiada. Wiem, że mogę działać, coś robić, ale pewnych rzeczy i tak nie przeskoczę. Jeżeli nie mam znajomości, siły przebicia, asertywności, to nigdy nie osiągnę np. spełnienia w życiu zawodowym. Jeżeli nie jestem zbyt atrakcyjny fizycznie i intelektualnie, to nigdy nie będę miał ładnej żony. Wymieniać można jeszcze długo.
Oczywiście narzekanie nic tu nie zmieni, podobnie jak chowanie głowy w piasek i udawanie, że problemu nie ma. Żeby było całkowicie jasne - nie jestem materialistą, nie mam też depresji. Ja po prostu nie jestem szczęśliwym człowiekiem.
Pewnie to głupie, ale czasem mam o to wszystko żal do Boga i posądzam Go o niesprawiedliwość.
Tłumaczenie, że są tacy co mają gorzej mnie nie satysfakcjonuje, ponieważ nie umiem pocieszać się trudną sytuacją innych ludzi.
Podobnie możliwość ofiarowania swojego krzyża Bogu dla dobra bliźniego nie ma dla mnie specjalnej wartości, ponieważ uważam to w pewnym stopniu za rodzaj zagrywki psychologicznej mającej na celu wytłumaczyć i uwartościowić ewidentną niesprawiedliwość.
W ogóle postrzeganie Boga jako Wszechmocnego i zawsze Miłosiernego jest dla mnie dość trudne.
W wielu publikacjach o tematyce religijnej niby próbuje się ukazać Dobroć, Mądrość Boga i sensowność dopuszczania przez Niego cierpienia, ale w gruncie rzeczy wygląda to mniej więcej tak: Punkt pierwszy – Bóg jest zawsze Dobry i Miłosierny. Punkt drugi – jeżeli nie jest, patrz punkt pierwszy.
Podsumowując – gdybym mógł ileś tam lat temu z Bogiem porozmawiać, to poprosiłbym Go bardzo mocno i szczerze, żebym się nigdy nie narodził.

Czy tego typu wątpliwości i takie myślenie jest grzechem? Czy trzeba się z niego spowiadać?

Odpowiedź:

Nie, nie jest to grzech. Raczej jakieś zranienie. Ale...

W pierwszym odruchu chciałoby się napisać: a po co ci jakaś super ładna żona? Lepsza mądra i dobra. Zresztą takie madre i dobre kobiety są zazwyczaj też ładne. Pieknem bijącym z ich wnętrza, które widać tez na twarzy. Ale problem tkwi głębiej.

Jest nim chyba to, że nie bierzesz życia jakim jest, a masz wobec niego spore oczekiwania. Niby to dobrze. Mówi się, ze trzeba mieć ambicję, marzenia i takie tam. Ale czy rzeczywiście trzeba? A nie można wykonywać mało ważnej pracy, nie robić kariery i mimo wszystko być szczęśliwym? Zauważ, ze np. taki ojciec czy matka wypełniają niezwykle istotne zadanie. Więcej, są bardzo przez dzieci (przynajmniej do pewnego wieku) doceniane. nawet jeśli nie są gwiazdorami, dla dzieci  prawie bogami. To za mało?

W pewnej piosence śpiewano: Oj nie czekaj aż czyn wielki spełnić będziesz mógł, aby rzesze za twym blaskiem szły, lecz odważnie krocz po każdej z twych codziennych dróg, (a) słońce niech wschodzi tam gdzie ty. 

Spróbuj tak popatrzyć na świat ;)

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg