pytająca 16.10.2010 21:54
Przytoczę najpierw kilka odpowiedzi odpowiadającego a potem zadam pytanie.
Pocałunki, pieszczoty, nawet nie zakończone normalnym stosunkiem są oczywiście jak najbardziej moralnie godziwe. Nawet już rozpoczęte współżycie nie musi być "dokończone". Chodzi tylko o to, o czym napisano wyżej: by dążąc do osiągnięcia seksualnej satysfakcji nie zamykać się na nowe życie...
Przypomnijmy, że podstawową zasadą współżycia w małżeństwie jest to, że ma być ono otwarte na życie (pomijamy tu takie sprawy jak hołdowanie perwersjom, bo to zupełnie inna historia). Małżonkowie mają jednak moralne prawo stosunku nie kończyć. Może im przeszkodzić pojawienie się dzieci, wizyta teściowej i wiele innych. Mogą też stracić ochotę. Nie ma moralnego obowiązku dokończenia stosunku. Grzechem jest tylko takie jego przerywanie, które miałoby na celu uniknięcie poczęcia.
Z pierwszej odpowiedzi wnioskuję, ze przerwać stosunek można w każdej chwili. Jednak przy drugiej mam pewne wątpliwości. Pisze odpowiadający, ze przerwać można gdy zabraknie sił..., a więc chodzi o przyczyny od nas niezależne. A czy jeżeli z góry podejmuje się decyzję, że stosunek się, przerwie ale oczywiście dużo, dużo wcześniej aniżeli nastąpi orgazm , czy jest to grzechem? (nie chodzi mi o stosunek przerywany) Z jednej strony nie powinien być, bo nie doszło do orgazmu, z drugiej jednak strony czyni się ten stosunek w pewien sposób niepłodnym. Do współżycia doszło (mimo, iż niepełnego) jednak nie dało się możliwości na poczęcie życia, a taka jest idea współżycia w małżeństwie. Proszę jednoznacznie rozwiać moje wątpliwości, ponieważ czasami zdarza nam się z mężem podczas pieszczot w okresie wstrzemięźliwości rozpoczynać współżycie i kończyć bardzo szybko, zanim dojdzie do orgazmu, czy jest to grzech czy nie? Jeszcze raz zaznaczę, że nie jest to stosunek przerywany, nie dochodzi do wtrysku ani, też ja nie mam orgazmu . Jest to jak gdyby pewna forma pieszczot w okresie płodnym.
Kolejne pytanie które mnie nurtuje, czy w okresie płodnym można stosować pieszczoty oralne(nie seks oralny-zakończony orgazmem) oraz czy mąż może doprowadzić żonę do orgazmu oralnie podczas stosunku, gdy ten kończy się złożeniem nasienia w pochwie. odpowiedzi znalazłam znów niejasne. Niby można, ale z drugiej strony jest ryzyko, że mąż nie osiągnie orgazmu i co wtedy? Zakładając, że żona go osiągnie i mąż też, czy można mówić o grzechu skoro i istniało wyżej wymienione ryzyko?
Z góry dziękuję Odpowiadającemu za odpowiedź.
Proszę wybaczyć, ale odpowiedzi są bardzo jasne. Tylko brakuje pani odwagi do wyciągnięcia wniosków z tego, co napisano.
1. Można zdecydować, że współżycie się przerwie, zanim się je rozpoczęło. Pytanie, czy jest to zdrowe. Zwłaszcza na dłuższa metę.
2. Podobnie jak w pierwszym wypadku. W to jak maż pieści żonę teologia moralna nie wchodzi.
3. Kiedy mąż złożył nasienie w kobiecie, a ona nie osiągnęła orgazmu, powinien ją do niego doprowadzić (chyba że kobieta nie chce). W jaki sposób - obojętne. Oczywiście nie wchodzą w grę zachowania sprzeczne z miłością...
Problem, który sygnalizował odpowiadający polega na czym innym. Na odwróconej kolejności: najpierw kobieta jest podczas niefizjologicznego stosunku doprowadzana do orgazmu, potem mężczyzna (już podczas normalnego stosunku). Moraliści taką kolejność dopuszczają. Zdaniem odpowiadającego problem w tym, czy do normalnego stosunku dojdzie. Niby tak powinno być i to jest jasne. Czytając zadawane tu czasem pytania widać jednak wyraźnie, że niektórzy pytający nie tyle szukają wyjaśnienia problemu, co furtki do obejścia ogólnych zasad. Stąd zastrzeżenie odpowiadającego: kolejność jest ważna. Żeby nie było takiej sytuacji, ze mąż zaspokaja żonę, a on już sprawę załatwia sam. A żona udaje, że tego nie wie i niby wszystko jest w porządku.
Podejrzliwość odpowiadającego na pewno ma w sobie coś ze spojrzenia na świat paranoika, ale to doświadczenie ośmiu lat odpowiadania na pytania na tę sprawę wyczuliło. Czasami trudno nie zdziwić się, kiedy czyta się jak kto jakąś odpowiedź zrozumiał...
J.