Telegraf 21.08.2010 19:52

Szczęść Boże

Czy katolik-sędzia może orzekać o rozwodzie? Chodzi mi mianowicie o taką sytuację, w której moralność katolicka nie dopuszcza rozwodu, a kodeks rodzinny i opiekuńczy w zasadzie wymaga orzeczenia rozwodu. A jeśli nie, czy w takim razie katolicy w ogóle nie powinni się zatrudniać w wydziałach rodzinnych sądów okręgowych (jedyny sposób, by nie orzekać w sprawach o rozwód)?

Czy katolicy powinni dążyć do wyeliminowania instytucji rozwodu z polskiego prawa rodzinnego?

Szczęść Boże,

Zadałem przed chwilą dwa pytania dotyczące rozowdów, ale po przeczytaniu pewnej odpowiedzi Odpowiadającego, chcę zadać jeszcze jedno :)

Otóż Odpowiadający pisze (w odpowiedzi na pytanie użytkownika madzia z 2006-12-30 07:02) , że rozwód "jako taki grzechem nie jest". Też tak kiedyś myślałem, ale w Katechiźmie Kościoła Katolickiego (2384-2386) jest napisane wprost, że rozwód (niemal zawsze) jest grzechem. Jak to rozumieć? Czy rozwód cywilny jest grzechem (wydawało mi się, że nie gdyż jest to sfera tylko prawa świeckiego, podobnie jak np. "świecka separacja" jest moralnie obojętna sama w sobie) czy raczej grzechem jest, że tak to ujmę, rozwód materialny (nie samo rzeczenie, ale faktyczne odejście do innej osoby albo po prostu rozpad związku), a nie formalny :) ?

I czy z tego wynika, że np. rozwód cywilny, przy całkowitym zachowaniu małżeńskiego pożycia, np. dla korzyści podatkowych, też jest grzechem?

Z Bogiem

Odpowiedź:

Połączyłem te trzy pytania w jedno...

1. Sędzia - katolik może orzekać o rozwodzie. Byle nie wykazywał się w tym względzie nadgorliwością. Tu w grę wchodzi wolna decyzja dwóch osób. Sędzia sprawdza, czy zaszły przesłanki, które wedle prawa na rozwód pozwalają. Co ważniejsze, dla Kościoła taki akt i tak nie ma znaczenia. 

2. Katolicy powinni zrobić wszystko, by pomóc małżeństwom, które przeżywają kryzys. Rozwiązanie siłowe - nie ma rozwodu musicie żtć razem - jest nierealne. 

3. Rozwód jako taki jest nieszczęściem. Zawsze jest to czyjaś wina. Albo jednej albo obojga stron. Jak napisano jednak we fragmencie, który przytaczasz, "jeden ze współmałżonków jest niewinną ofiarą rozwodu orzeczonego przez prawo cywilne; nie wykracza on wówczas przeciw przepisowi moralnemu".

Może też być tak, ze do rozwodu dąży osoba, którą współmałżonek permanentnie i poważnie krzywdzi. Np. jest maltretowana. W tej sytuacji nie chodzi o rozwód, ale uwolnienie się od dręczyciela. Rozwód jest traktowany jak separacja. Jest to ważne rozróżnienie zwłaszcza wtedy, gdy prawo cywilne nie zna instytucji separacji (w Polsce jest taka możliwość, ale wprowadzono ją stosunkowo niedawno). 

W serwisie pytania o grzech rozwodu zadają czasem osoby, które po rozwodzie nie szukają nowego partnera i postanawiają żyć samotnie. Wtedy odpowiadający pisze, że na normalnych warunkach mogą korzystać z sakramentów. Na normalnych warunkach znaczy:

a) jeśli rozwód był po części ich winą muszą o tym powiedzieć przy spowiedzi i szczerze żałować. Bo przecież taki jest warunek normalnego korzystania z sakramentu pokuty. 

b) jako ze nie trwają w cudzołożnym związku po spowiedzi mogą normalnie przystępować do Komunii. To, ze są rozwiedzeni nie uniemożliwia im tego. Oczywiście gdyby ewidentnie ponosili winę za rozwód i nie chcieli wrócić do współmałżonka, to by nie mogli. Bo przecież ksiądz nie dałby rozgrzeszenia...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg