Gość 16.08.2024 11:58

Jak powinno się odbierać zachowanie ludzi na wojnie, zabijanie wrogów, np niszczenie ich sprzętu, kradzież broni itp? Kiedy można mówić o bohaterstwie np żołnierzy, powstańców skoro ci ludzie też zabijali? Trochę ciężko mi to pogodzić - walkę za ojczyznę i obronę kraju a właśnie zabijanie i inne działania. No bo wg tego co rozumiem gdy jest bezpośredni atak np na miejsce w którym jestem, to obrona i zabicie napastnika nie byłaby grzechem ciężkim? - choć może właśnie lepiej byłoby kogoś zranić a nie zabić?
Gdzie jest granica między bohaterską obroną kraju a nadużywaniem powiedzmy broni, zabijaniem na wojnie.

A jak to jest jeśli ktoś ciężko ranny prosi żeby go zabić?

Odpowiedź:

Sporo tu pytań. Także takich, na które trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi...

Zacznijmy od Katechizmu Kościoła Katolickiego. Czytamy tam między innymi (2312)

Kościół i rozum ludzki stwierdzają trwałą ważność prawa moralnego podczas konfliktów zbrojnych. "Gdyby na nieszczęście już do wojny doszło, nie wszystko tym samym staje się między walczącymi stronami dopuszczalne".

Generalnie człowiek ma prawo, by się bronić. Dotyczy to także wojny. Na niej atakowanie też bywa obroną. Tak jak obroną jest np. sytuacja, w której policjanci tłumią zamieszki zanim jeszcze dojdzie do najgorszego. Zawsze jednak trzeba pamiętać, że wojna nie usprawiedliwia każdego zachowania. Bo walka walką, a niepotrzebne zabijanie, krzywdzenie czy niszczenie to drugie... Co więc Kościół radzi? Czytamy w następnym punkcie KKK

Należy szanować i traktować humanitarnie ludność cywilną, rannych żołnierzy i jeńców.

To dość oczywiste: kto w walce (już) ne uczestniczy nie powinien być traktowany, jakby brał w niej udział. On (raczej) nikomu już nie zagraża...

W dalszej części tego punktu KKK czytamy:

Działania w sposób zamierzony sprzeczne z prawem narodów i jego powszechnymi zasadami, podobnie jak nakazujące je zarządzenia, są zbrodniami. Nie wystarczy ślepe posłuszeństwo, by usprawiedliwić tych, którzy się im podporządkowują. Zagłada ludu, narodu czy mniejszości etnicznej powinna być potępiona jako grzech śmiertelny. Istnieje moralny obowiązek stawiania oporu rozkazom, które nakazują ludobójstwo.

No właśnie: ludobójstwo. To nie może być tak, ze na wojnie zabija się wszystkich, nawet tych, którzy nie walczą, bo to wrogowie. Nie. Tak nie wolno. Nawet gdyby ktoś otrzymał taki rozkaz, powinien odmówić jego wykonania. Ale i mniejszych zbrodni, na mniejszej ilości ludzi, nie wolno się dopuszczać. Bo to sprzeczne z "prawem narodów" i "jego powszechnymi zasadami". No i chyba nie powinno się też stosować broni zakazanej przez międzynarodowe konwencje...

A w kolejnym punkcie czytamy: "Wszelkie działania wojenne, zmierzające bez żadnej różnicy do zniszczenia całych miast lub też większych połaci kraju z ich mieszkańcami, są zbrodnią przeciw Bogu i samemu człowiekowi, zasługującą na stanowcze i natychmiastowe potępienie". Ryzykiem nowoczesnej wojny jest stwarzanie okazji posiadaczom broni masowej zagłady, zwłaszcza atomowej, biologicznej lub chemicznej, do popełniania takich zbrodni.

Próbując odpowiedzieć już wprost na Twoje pytania... Niszczenie sprzętu wroga, kradzież jego broni - jak najbardziej. Ale już na pewno nie powinno się rabować cywilów albo niszczyć ich dobytek. Owszem, zdarzy się, że trzeba coś zniszczyć, bo tam ukrywają się żołnierze wroga, ale niszczenie dla niszczenia nie powinno mieć miejsca. Podobnie zabijanie tylko po to, żeby zabić. Np. tych, którzy się poddają...

Czy zabijanie jest bohaterstwem... Trzeba spojrzeć na cała sytuację, widzieć nie tylko zabijanie. Podobnie jak w obronie kogoś innego w czasie pokoju: czy jestem mordercą, jeśli walnąłem młotkiem w głowę kogoś, kto chciał gwałcić moją żonę, a ja niewiele innego mogłem zrobić? Czy zawsze mam wybór zranić- zabić? No bo ranny też może jeszcze strzelić... Nie jest więc to sprawa prosta. Nie nadaje się do jednoznacznych rozgraniczeń. Tu człowiek musi kierować się sumieniem i ciągle wybierać między tym, co jest walką z przeciwnikiem, a co jest niepotrzebnym niszczeniem czy zabijaniem..

A co do dobicia rannego, który o to prosi... Też myślę, że człowiek musi w sumieniu rozstrzygnąć sam. Uwzględniając jaka jest szansa na przeżycie, jaka szansa na udzielenie pomocy itd. Nigdy nie powiedziałbym: możesz zabić. Ale też nie potępiałbym tego, kto z litości dla przyjaciela tak by zrobił... Bo to jednak co innego niż zabijanie w ośrodkach opiekujących się czy mających się opiekować chorymi czy niedołężnymi

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg