Gość 15.08.2024 13:47

Dzień dobry,
Mam pytanie dotyczące bycia reaktywnym czy proaktywnym w wierze. Mam na myśli to, że jeśli jakaś rzecz(bodziec) wywoluje u nas pewne reakcje (w tym przypadku nie chodzi mi tu o 6 Przykazanie), która obawiam się, że może byc grzeszna, ale tak jej nie akceptuje ale w sumie skłania mnie do refleksji i przez to mogę wywoływać pewne myśli przez analizowanie, co może być złe. Co w takiej sytuacji należy postąpić. Z jednej strony bycie proaktywnym jest dobre bo wartości, które masz decydują co zrobisz a nie bodźce codziennych zachowań. Z drugiej strony należy unikać co może przyczyniać sie do grzechu - zostawienie takich myśli i nieakceptowanie było by ok, ale jednak to, że skłania mnie to do rozwarzania i przy tym prowokowania tych myśli już nie jest może dobre. Natomiast bycie reaktywnym czyli ulegania naszym myślom, emocjom aby kształtowały naszą rzeczywistość też nie dobra. Lepiej by wartości to robiły z naszą decyzją, ale cieżko jest zapanować nad sferą myślową w znaczeniu tym ze jak ktos rozwaza czy cos jest dobre czy nie to te mysli sie prowokuje i niekiedy nawet specjalnie wpuszcza nie chcac zle. Z jednej strony unikanie grzechu jest ważna rzeczą, ale czy napewno jest to grzech. Bycie proaktywnym daje wieksza wolność, to twoje paradygmaty decyduja co zrobisz a nie emocje. Mogą zabierac nie tylko swobowe ale również radość z życia, gdzie skupiasz sie na tym nie czyniac dobra, które mógłbyś czynić. Proszę o przedstawienie odpowiedzi, dziękuję. Pozdrawiam :)

Odpowiedź:

Nie wiem czy dobrze pytanie zrozumiałem... Prosty człowiek jestem...

Starożytni mówili, że "in medio virtus" czyli że cnota leży pośrodku. I wychwalali cnotę umiarkowania. W chrześcijaństwie umiarkowanie, to obok roztropności, sprawiedliwości i męstwa jedna z czerech cnót kardynalnych. Czyli najważniejszych. Trzeba się więc umiarkowaniem właśnie kierować i unikać skrajności. W tym wypadku wypośrodkować między biernością, która wszystko zrzucałaby na Boga, a aktywności, która nie zostawiałaby żadnego miejsce na niespodziewane.

A co do unikania grzechu... Tu też trzeba zachować pewien umiar. Ot, wkurzają mnie politycy: czy to znaczy, że mam się zaszyć w głuszy i udawać, że mnie to nie dotyczy? Ale i z drugiej strony: czy muszę te sprawy na bieżąco śledzić i słuchać wszystkich złośliwych komentarzy pod ich adresem? Łatwo przez to zgorzknieć. A przez tym warto się chronić. Trzeba więc w tych sprawach zachować zdrowy umiar i unikać skrajności.

I z unikaniem grzechu jest podobnie... No bo czy ma sens unikanie okazji do kłótni przez izolowanie się od ludzi? Przecież to serca człowieka nie zmienia, a tylko radykalnie zmniejsza ilość okazji. Ale czy na tym polega dobre życie że stajemy się nie interesującym się innymi odludkiem? Pewne ryzyko, że się zgrzeszy - choćby kłótnią - trzeba jednak podejmować. I starać się nie być inicjatorem kłótni, starać się załagodzić sprawę, a nie tylko unikać innych...

J.

 

 

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg