Agnieszka 23.10.2009 19:28
Szczęść Boże..
Z całego serca staram się być lepsza i popełniać mniej i mniej błędów w moim życiu. Jestem osobą spokojną, nawet nieśmiałą, i bardzo bardzo cierpliwą. Skończyłam studia i niebawem zacznę szukać pracy, w innym mieście tak więc chwilowo mieszkam w domu rodzinnym. Cieszyłam się że pierwszy raz od lat spędzę wakacje i trochę więcej czasu w domu. Jednak z czasem przekonałam się że nie potrafię przystosować się do własnej rodziny. Moi rodzice są osobami którzy 99 % czasu spędzają na zarabianiu pieniędzy i rozmowach na temat pieniędzy, zwiększenia dochodów itp. Kiedy coś nie idzie po ich myśli, wszyscy są podenerwowani, słychać tylko krzyki a nawet przekleństwa. Zarówno mamę jak i tatę najdrobniejsza rzecz potrafi wytrącić z równowagi. Często wyładowują swoje złości i emocje na mnie albo innym członku rodziny. Sama jestem osobą która ceni spokój, harmonię, spokojne rozmowy, optymizm i siłę wewnętrzną, uśmiech. W domu, albo płaczę z powodu ironicznych uwag, albo zamykam się w sobie, innym razem tracę cierpliwość i wpadam w złość, po czym nie odzywam się do nikogo do końca dnia i mam wyrzuty sumienia, myśląc, teraz Bóg na mnie patrzy i widzi jaka jestem. Oczywiście, rozwiązaniem problemów jest rozmowa, niestety, w zamian spotkam się z uwagami co do mojej osoby, jeśli trzeba, nawet co do czegoś co miało miejsce kilka lat temu. W ich oczach zawsze jestem tą złą, zawsze coś jest źle, zawsze tylko wyrzuty, pretensje, krzyki, częste porównywania do innych, 'lepszych' ode mnie. Nie jest tak cały czas, ale atmosfera w domu zmienia się częściej niż pogoda a ja czuję się wyczerpana ponieważ nigdy nie wiem na jaką atmosferę trafię. ... Odkąd mieszkam w domu, jestem rozchwiana emocjonalnie. Czasami tracę w końcu cierpliwość i wtedy staję się krzykliwa i nerwowa, co zostaje przez innych obrócone przeciwko mnie. To wszystko jest dla mnie trudne, ponieważ jestem przyzwyczajona do zupełnie innej atmosfery wokół mnie. Mam wyrzuty sumienia ponieważ zdarza mi się zostać wytrąconą z równowagi i po chwili myślę sobie, że Bóg właśnie na mnie spojrzał i robi mu się smutno i strasznie wstyd przez moje zachowanie, nie przed mamą lub tatą ale przed Bogiem. Często wpadam w płacz, nad sobą, nad tym że zawodzę siebie i Boga, który widzi moje zachowanie.
Na świecie jest wiele niesprawiedliwości i ludzi, którzy w pewnym sensie prowokują innych do zachowań, którymi dany człowiek sam gardzi. Jak wytrwać w 'sobie', jak wytrwać w Jezusie w takich momentach? Jak nie dać się sprowokować?