Mm. 14.09.2009 20:51

Moja bliska znajoma ma o dłuższego czasu problemy rodzinne. Mąż nie pomaga w obowiązkach domowych, zaniedbuje pracę zawodową (myślę, że może dojść do jego zwolnienia). Prowadzenie gospodarstwa jest na głowie znajomej (działka – uprawy, sprzątanie, gotowanie itp.). Mąż nie wykazuje chęci przeprowadzania drobnych remontów, od czasu do czasu zajmie się dziećmi, przy czym większość czasu poświęca na rozrywkę. Sytuacja wygląda tak, że to właściwie znajoma musi troszczyć się o wszystko - w tym o zarabianie pieniędzy (jej mąż ma słabo płatną pracę, a nie wiadomo czy jej nie straci). Znajoma skarży się na lenistwo męża, czasem mówi, że ma kolejne dziecko do wychowania. Nie pomagają ani jej „prośby ani groźby” (sytuacja taka ciągnie się od dłuższego czasu). Czy w takim wypadku skazana jest separacja? Czy żeby móc przyjmować Komunię Św. (mam na myśli żonę) musi ona wnieść „sprawę o separację” (nie wiem, czy tak to się nazywa) do władz kościelnych (jakich?). Czy może „nieoficjalnie” odseparować męża. Jest jeszcze kwestia mieszkania – mąż nie ma się gdzie wyprowadzić (nie ma najbliższej rodziny). Mieszkanie, w którym mieszkają należy do znajomej (należało przez zawarciem ślubu). Jak rozwiązać taką sytuację, by było to zgodne z nauczaniem Kościoła?

Odpowiedź:

W prawie kanonicznym czytamy (kanon 1153)

§ 1. Jeśli jedno z małżonków stanowi źródło poważnego niebezpieczeństwa dla duszy lub ciała drugiej strony albo dla potomstwa, lub w inny sposób czyni zbyt trudnym życie wspólne, tym samym daje drugiej stronie zgodną z prawem przyczynę odejścia, bądź na mocy dekretu ordynariusza miejsca, bądź też gdy niebezpieczeństwo jest bezpośrednie, również własną powagą.

§ 2. Po ustaniu przyczyny separacji, we wszystkich wypadkach należy wznowić współżycie małżeńskie, chyba że władza kościelna co innego postanowi.

Nie zna bliżej sytuacji. Z doświadczenia wiem, że opisy konfliktów małżeńskich tworzonych przez osoby trzecie bywają krzywdzące. Dlatego trudno mi radzić coś konkretnego.

Na pewno jednak potraktowanie męża jakby był zużytym meblem nie jest godne pochwały. Wyrzucenie go z domu tylko dlatego, ze mało zarabia, byłoby draństwem. Można mu powiedzieć, żeby sobie sam przygotował obiad, można po nim nie sprzątać, ale nie wyrzucać....

Dlaczego tak stawiam sprawę? W pytaniu padły pewne ważne stwierdzenia: "nie pomagają ani prośby ani groźby", "ma kolejne dziecko di wychowania". Jeśli jedna ze stron grozi drugiej, to znaczy, ze nie traktuje go jak swego partnera, ale jak popychadło, która ma słuchać mądrzejszego i lepszego. Przed podjęciem jakichkolwiek kroków należałoby najpierw spróbować naprawić tę sytuację. I zadać sobie pytanie, czy przypadkiem nie jest się współodpowiedzialnym za małżeńskie kłopoty.

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg