Konrad 31.01.2009 15:07
Witam serdecznie
mam pytanie dotyczące mówienia złych rzeczy o innych. Opisze dość typową sytuacje związaną z pracą. Niestety tego typu sytuacje zdarzają się dość często...
A
Przed kilkoma dniami uczestniczyłem w pracy w spotkaniu, na którym zachowanie jedej z kierowniczek było moim zdaniem bardzo niewłaściwe. Była źle do tego spotkania przygotowana, sama do końca nie wiedziała o co jej chodzi, wprowadzała chaos do dyskusji, żądała od innych wykonania prac bezsensownych i to w bardzo krótkim czasie. Jej postawa była agresywna, zachowywała się nerwowo, wiele jej wypowiedzi było wprost niekulturalnych i obrażających innych. Po zakończeniu tego spotkania, ta kierowniczka wyszła, zaś w sali pozostało kilka osób. Wszyscy byliśmy oburzeni charakterem tego spotkania, postawą tej kierowniczki i ogólnie brakiem spójnosci i logiczności w jej żądaniach. Rozmawialiśmy o tej sytuacji i o jej postawie przez kilka minut nie kryjąc naszych odczuć, spostrzeżeń. Otwarcie krytykowaliśmy jej zachowanie (które przed chwilą wszyscy widzielismy), jej metody pracy, komunikacji, zarządzania zadaniami, itd. Ponadto każdy z nas miał już wcześniejsze podobne złe doświadczenia z tą osobą i dzielił się tym z innymi.
Czy w takiej rozmowie jest coś złego? Czy mówienie w takim przypadku złych rzeczy o tej osobie było grzechem? Jeśli tak, to czy mógł być to w jakimś przypadku grzech ciężki? Mam po takich sytuacjach bardzo wiele wątpliwości, czy mogę przystąpić do Komunii Świętej.
Trochę nie wyobrażam sobie po takim spotkaniu nie podzielić sie swoimi przemyśleniami z innymi (po pierwsze, zeby nie dusić wszystkich emocji w sobie, tym bardziej, że było to denerwujące i przygnębiające doświadczenie, po drugie, żeby ewentualnie ostrzec innych przed potencjalnymi kłopotami z tą osobą w przyszłości, po trzecie – być może żeby wspólnie spróbować w jakiś sposób ten problem jakoś rozwiązać). Oczywiście z pewnością w takich przypadkach jest też duża pokusa, żeby tak po prostu krytykować i obmawiać drugiego, ale w takim przypadku aż trudno nic nie powiedzieć...
B
Po powrocie z tego spotkania do swojego biurka, kolega obok zapytał mnie jak było na spotkaniu, bo widzi, ze jestem jakiś smutny. Opowiedziałem mu jego przebieg i również skrytykowałem złą postawę tej kierowniczki (kolega również miał już wcześniejsze złe doświadczenia z tą osobą, więc historia go nie zaskoczyła, ani nie zdziwiła).
Czy tutaj popełniłem grzech? Czy mógłby tu być grzech ciężki? Nie za bardzo widzę powiedzieć w takiej sytuacji, ze wszystko było w porządku i że nic złego się nie wydarzyło.
C
Po powrocie do domu, jak zawsze rozmawiamy o wszystkim z moją żoną. Również jej opowiedziałem całą przykrą sytuację, wraz z komentarzami innych. Rozmawialiśmy też dłużej o tym, skąd taka postawa może się u tej kierowniczki brać. Ja mówiłem, ze wydaje mi się, ze to z tego że ta osoba jest zbyt mało inteligentna na takie odpowiedzialne stanowisko, że cała sytuacja ją przerasta, jest osobą niepoukładaną, chaotyczną, itd. Zastanawialiśmy się razem, co można w tej sytuacji na przyszłość zrobić.
Mam nadzieję, że tutaj żadnego grzechu nie było. Zawsze rozmawiamy z żoną o wszystkim, i o sprawach radosnych i o trudnych - a te bardzo często wiążą się z tym, że ktoś coś złego nam zrobił, ktoś nas zdenerwował, itd. I nie da się w takich przypadkach wyeliminować mówienia złych rzeczy o innych. Zakładam, że mojej żonie moge mówić wszystko?
Jaka powinna być postawa chrześcijanina w powyższych przypadkach? Przecież chyba też nie powinno się milczeć i nie krytykować złych zachowań, które się dzieją wokół nas?
Proszę Odpowiadającego szczególnie o pomoc w zakresie rozróżnienia między grzechem lekkim a ciężkim. Moje skrupulanckie sumienie, z którym mam i tak duży problem, w tego typu sytuacjach często nie daje mi spokoju...
Z góry bardzo dziękuję za odpowiedź.
Z Bogiem
Konrad