16.01.2008 08:47
Bardzo przeżywam każdą spowiedź św. Wiąże się to pewnie ze skrupulatnym sumieniem. Chociaż często korzystam z sakramentu pojednania, to grzechów zawsze nazbiera się bardzo dużo. I wszystkie wydają mi się ciężkie. Zdarza się nieraz, że po spowiedzi nie bardzo pamiętam, czy grzechy, które zamierzałam wyznać rzeczywiście powiedziałam. Jeżeli jest to jeden, dwa grzechy to wracam do nich na kolejnej spowiedzi. Ale po jednej z ostatnich spowiedzi nie mogłam sobie przypomnieć czy wyznałam dość dużo grzechów. Po prostu nie pamiętałam tego. Musiałabym powtórzyć prawie całą spowiedź. Uznałam więc, że prawdopodobieństwo niewyznania było mniejsze niż wyznania, że to pewnie z nerwów nie pamiętam samego faktu ich wymienienia i nie wracałam już do tego. Tym bardziej, że nie było mowy o świadomym zatajeniu, do spowiedzi przygotowałam się solidnie. Czy postąpiłam słusznie?