po 20 latach małżeństwa 11.06.2007 12:24
Szczęść Boże,
Jestem DDA po terapii zakończonej w maju, hm.. w trakcie terapii było lepiej a teraz znowu to powraca. Robię sobie na złość, niszczę siebie np. kłóce się z mężem wbrew sobie (sprawia mi to ból, ale i.. no nie wiem co.. spełnienie). Wszystko widzę na czarno, ranię bliskich (nie do końca zgadzając się na to, ale ta chęc zadania komus i sobie cierpienia jest silniejsza. Lubię cierpieć… (wiem, że to niedorzeczne, ale wtedy czuję się jak kiedyś, będąc dzieckiem). Mezowi mówię, iż jest np. gruby, wyszukuję jego złych cech i zniechęcam się do niego. A potem odmawiam mu współzycia, bo przecież on jest paskudny i jakby mnie dotykać. A do tego wynajduję co on mi zrobił, aby mieć wytłumaczenie, dlaczego nie chce z nim być blisko. Strasznie się z tym męcze! Robię postanowienia, iż teraz będzie lepiej, będę się starać, powierzam to Bogu. Ale lepiej (tego mojego zapału) jest kilka dni i potem znowu ranię innych i siebie. Kazde odezwanie kogos traktuję jako zarzut do mnie, gdzie muszę się bronić. Bo każdy robi mi na złośc. Proszę o pomoc, co ja mam z tym zrobic. Ja chce dobrze, a zreszta.. czy naprawdę chce?? Chcę, tylko ja nie umię się przemóc na dłużej. Pozdrawiam i dziękuję.