09.03.2007 16:07

1. Nie potrafę pojąc tej zasady że zawsze przyjemności seksualnej musi towarzyszyć otwartść na życie. Jedna rzecz jest wtedy, kiedy dwoje ludzi jest naprawdę wrogich dziecku, i byłoby w stanie zabić je jeśliby się pojawiło. To jedna skrajność. Ale ona może towaszyszyć zarówno stosunkom antykoncepcyjnym, jak i stosunkom przy zastosowaniu NPR.

Może na przykładzie będzie łatwiej wyjaśnić. Jeśli mój chłopak robi mi masaż, to jest to przyjemne, ale nie jest to przyjemność seksualna. Po prostu przyjemne, relaksujące itp. I jest tu sytuacja: dwoje bliskich ludzi sprawia sobie nawzajem przyjemność, i nikt nie widzi w tym nic złego, pod warunkiem że to nikogo nie rozbudza seksualnie. Nikt nie porównuje tego do zalegalizowanej prostytucji (w sensie wykozystywania drugiego dla przyjemności) albo masturbacji we dwoje (chociaż przecież ci dwoje sprawiają sobie nawzajem przyjemność)

Natomiast jeśli dwoje ludzi robi coś, co oboje podnieca, daje przyjemność seksualną - to widzi się w tym zło. Podczas gdy sytuacja jest analogiczna: dwoje kochających się ludzi obdarowuje się przyjemnością.

Dlaczego przyjemność seksualna jest traktowana tak zupelnie inaczej? Ja wiem oczywiście że to jest co innego, zupełnie co innego - ale jednak nie rozumiem jaka jest MOTYWACJA tak róznej oceny moralnej.

A może od drugiej strony: dlaczego każde inne wzajemne obdarzanie się przyjemnością, jak choćby masaż, czy nawet ugotowanie kochaje osobie smacznego obiadu, nie jest traktowane jako zło i wykorzystywanie drugiej osoby dla własnej przyjemności?

2.Jeśli para nie planuje w danym okresie dziecka. i dlatego nie współzyje w okresie płodnym, ale na wszelki wypadek wzmocni pewność przez użycie prezerwatywy - co w tym złego? Znam ogólną zasadę że nie wolno ubezpłodniać stosunku, ale przyznam, że nie rozumiem. Jedyna motywacja jaka do mnie przemawia w kwestii antykoncepcji jest taka, że źle jest jeśli się ma współżycie na każde zawołanie, bo traci się jego wartość. W sytuacji o której piszę tego problemu nie ma.

Skoro para w danej chwili nie chce mieć dziecka i DLATEGO nie współżyje, to dlaczego użycie prezerwatywy w tym samym celu, dla 'wzmocnienia skuteczności', jest już złem?

Odpowiedź:

Zasadę pojmujesz, tylko nie chcesz jej przyjąć. Dla Ciebie może to niewielka różnica, ale dla odpowiadającego ogromna. Bo pokazuje, że nie o tłumaczenie tu chodzi i wyjaśnianie, a przekonanie. A to najczęściej nie dokonuje się na podstawie zimnej, rozumne analizy. Doświadczenie uczy, że w tym względzie ogromną rolę odgrywają emocje...

Sprawę wytłumaczyć jest o tyle trudno, że złe efekty takiego czy innego postępowania w dziedzinie seksualnej nie zawsze przychodzą natychmiast. Czasem widać je dopiero po latach. To trochę jak pociągiem: może jechać powoli, ale o ile nie zmieni toru, kiedyś dojedzie do tego a nie innego celu. To też trochę tak jak z nałogiem. Z początku nie widać problemu. Potem już tak. Wyjście z sytuacji polega wtedy na innym spojrzeniu na sprawę. W małżeństwie podobnie: gdy myśli się w kategoriach użycia, nie sposób tego, co nazywa sie miłością uratować...

Jak jest różnica między przyjemnością w ogólności a przyjemnością seksualną? Ano ta, że ta ostatnia jest nam dana dla przekazywania życia. Zapominanie o tym prowadzi do dwóch niebezpiecznych sytuacji:

a) traktowania drugiego człowieka jak przedmiotu mającego zaspokoić seksualne fantazje

b) nieodpowiedzialnego podchodzenia do sprawy poczęcia.

Myśl sobie co chcesz, ale jeśli mężczyzna traktuje kobietę jak "obiekt" (odwrotnie oczywiście też) to nie należy się dziwić, ze pewnego dnia mu sie znudzi. Jeśli nie jest dla niego osobą, pewnego dnia odkryje, że istnieją inne "obiekty". Zwłaszcza wtedy, gdy kobieta z jakichś względów nie będzie mogła albo nie będzie chciała współżycia. Cała sztuka małżeńskiego życia w tym względzie polega na tym, by pragnąc się umieć też powiedzieć sobie "nie". Inaczej miłość zamienia sie w usługę. Myślenie, że zawsze oboje będziecie mieli ochotę, że nigdy nie stanie między wami mur jakiejś kłótni czy innego problemu, to uleganie iluzji. Kiedy lubisz jeść np. słone ogórki a pewnego dnia stwierdzisz, ze ich nie cierpisz, nic sie nie stanie. Jedną przyjemność (jedzenie ogórków) zastąpisz inną (np. jedzeniem pomidorów). Ale mąż czy zona nie są ogórkami czy pomidorami. To człowiek. Stąd potrzeba traktowania ich jak ludzi. Z wszystkimi tego konsekwencjami. Czyli nawet, gdyby oni siebie nie szanowali.

Druga sprawa to podejście do życia. Tak to jest, że z seksu poczynają sie dzieci. Poczęcie ich gdy nie jest się na ich przyjęcie przygotowanym, to przejaw nieodpowiedzialności.

Odpowiedz na Twoje drugie pytanie zawarta jest już powyżej. Po pierwsze jest więc to przedmiotowe traktowanie seksu i partnera (na życzenie, bo chcę). Po drugie... Jeśli ktoś tak panicznie boi sie nowego życia, to co będzie jak takie "wzmocnienie" zawiedzie? Guma może pęknąć. Pozostanie aborcja?

Odpowiadający zdaje sobie sprawę, że zawsze można powiedzieć "w naszym przypadku będzie inaczej". Co więcej, że zdarzą się ludzie, którzy stwierdzą, że w ich życiu było inaczej. Fakty jednak są inne. Ilość rozwodów okazuje, że ostrzeżenia Kościoła przed traktowaniem seksu tylko jako zabawy są słuszne. Bo wielu po jakimś czasie szuka innej zabawy. A łzy dzieci, których rodzice sie rozwodzą pokazują, że to problem poważny.

J.

PS. Jeśli ciągle wydaje Ci się, że nie ma problemu, to uważnie przeczytaj pytanie, które ktoś zadał po Tobie. Jak w soczewce skupiają się tam problemy poruszone w odpowiedzi na Twoje pytanie (TUTAJ).
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg