Jolka
26.08.2006 19:11
Proszę o radę, jak przygotować się do przejścia do drugiego życia. Choruję, wiem że wszystko zależy od Boga, ale statystyka daje 2-3 lata życia. Nie wiem czy stan łaski uświęcajacej (częste przyjmowanie Komunii św.) wystarczy. Wydaje mi się, że stanę przed Panem z pustymi rękami, zamiast dobrych uczynków bedzie egoizm i brak miłości do bliźniego. Mam nadzieję, że jeszcze starczy mi czasu żeby zasłużyć na szczęście wieczne (ostatni bedą pierwszymi) Ale jak powinnam teraz żyć? Czy szukać pomocy u kapłanów w mojej parafii, którzy są tak bardzo obciążeni codziennymi obowiązkami, może zwrócę się do kapelana w szpitalu w którym się leczę. Dziękuję za odpowiedź.
Odpowiedź:
Możesz szukać pomocy zarówno u kapelana, jak i u księży w parafii. Nie powinni Ci odmówić...
Aby osiągnąć niebo stan łaski uświęcającej wystarczy. Bo żyjesz wtedy w przyjaźni z Bogiem i żaden poważny grzech Cię od Niego nie oddziela. Bóg nie domaga się od człowieka, aby wiele dobrych rzeczy udało mu się w życiu zrobić, ale złożenia ufności w Jego Synu, Jezusie Chrystusie... Jeśli zrobisz coś dobrego, to dobrze, jeśli nie będziesz miała specjalnie okazji, nie martw się. Tylko z ufnością Mu się powierz...
Na pewno jednak wolałabyś jednak zrobić coś dobrego, aby nie przyjść do Boga z pustymi rękami. Pewnie myślisz także o czyśćcu, który by cię czekał, gdybyś nie odpokutowała za popełnione zło, nie naprawiła go. Dlatego warto zwrócić uwagę na uczynki miłosierdzia: głodnych nakarmić, spragnionych napoić, nagich przyodziać, odróżnych w dom przyjąć, więźniów pocieszać chorych odwiedzać, umarłych pogrzebać. Są też uczynki miłosierdzia wobec duszy: grzesznych upominać, nieumiejętnych nauczać, wątpiącym dobrze radzić, strapionych pocieszać krzywdy cierpliwie znosić, urazy chętnie darować. Może się jednak zdarzyć, że nie będziesz miała okazji do takich czynów. Wtedy zawsze pozostaje Ci jeszcze jedna możliwość: modlić się za żywych i umarłych. Nieżyjący już biskup Domin mówił, że każdego dnia warto choć jeden taki dobry czyn spełnić.
Możesz też ofiarować Bogu swoje cierpienie, swój strach. Za siebie, za innych. Okaże się wtedy, że Twoje ręce, gdy przyjdziesz do domu Ojca, nie będą puste...
J.