piotr 08.04.2005 10:04
Szczęść Boże,
Ponieważ jestem na tym portalu po raz pierwszy, nie wiem czy archiwum pytań ma jakiś indeks tematyczny mnie w każdym razie nie udało się takowego znaleźć (przeglądanie kilku tysięcy pytań, chociaż jest ciekawe, trochę demobilizuje). Jeżeli problem jaki mnie nurtuje był tu już omawiany to proszę o wskazanie odnośnego linku.
Mój problem:
Jak pogodzić kwestię wolnej woli człowieka z faktem że Bóg jest ponad czasem?
Wszystko co nas spotyka w życiu dzieje się z woli Boga. Mówi się, ze Bóg czasem chce nas „wypróbować”, casus Abrahama, Hioba itp. Ale przecież, jeżeli Bóg jest większy niż czas, to wie co będzie w przyszłości, zatem wie jak się zachowamy w danej sytuacji. I dlatego o żadnej „próbie” w wypadku Abrahama nie mogło być mowy. Oczywiście my tego nie wiemy i z naszego punktu widzenia istnieje kwestia wyboru, ale Bóg to wie.
Trywializując, można powiedzieć że (wiedząc jak się sprawa skończy) stawia nas czasem w sytuacji której nie sprostamy i popełnimy grzech. W pewnym sensie –wyjaskrawiając sprawę- można powiedzieć że bawi się nami. Czasem zastanawiam się czy słowa „i nie wódź nas na pokuszenie” nie są jękiem rozpaczy. Jak to pogodzić z tym, że Bóg nas kocha?.
Zaznaczam, że bardzo daleki jestem od myślenia skrajnie deterministycznego, wykluczającego odpowiedzialność, takiego: „zdarzyło się, Bóg tak chciał, gdyby nie chciał to nie zaistniałaby taka sytuacja”.
Czy cały ten problem złego wyboru w sytuacji która „przerosła nas” traktować jako doświadczenie, wzbogacające nas, z otwartą furtką Bożego miłosierdzia jako możliwości przezwyciężenia konsekwencji?
Czy odpowiedzią na to są słowa ks. Twardowskiego: „jeżeli cierpisz to znaczy że Bóg jest przy tobie i chce ci cos o tobie powiedzieć”?
Wdzięczny będę za komentarz do tego problemu.