07.12.2004 17:07
Szczęść Boże. jestem praktyukującą osobą dla mnie Komunia św, codzienna msza jest b. ważna, strałam sie jak umiałam wprowadzac w zycie tresci ewangelii, od jakiegos czasu paru miesiecy doswiadczam swojej niemocy, tzn. bardzo trudno mi dostrzec pozytywną strobnę wystepujacych w moim życiu sytuacjii, bardzo trudno dostrzec mi w innych szczególnie bliskich dobro, trudno mi kierowac sie miłoscią ja jej w sobie w zaden sposób nie czuję. To jest jakby po prostu taplała sie w błocie beznadziei, dostrzegając moje grzechy byc moze dla innych małe mi nagle urastaja do ogromnej wielkosci, i najbardziej mnie smucą. Powstaja konflikty w domu , nawet chcąc zachowywac sie inaczej zmiłoscią dobrocią czy po prostu milczeniem, nie potrafie opanowc emocjii, i po fakcie stwierdzam ze znow zrobilam to samo. co mam robic , jak sobie z tym poradzic , aby wrócic na właściwa drogę. Korzystam w sposób ciągły z sakramentów, modlitwy. Dziekuję za odpowiedz