Gosia 12.08.2004 12:32
Szczęść Boże!
Proszę o podpowiedzenie mi jak się modlić. Najgorsze jest to że ja w ogóle nie odczuwam potrzeby modlitwy. Uwielbiam czytać życiorysy świętych i wielkich ludzi i zawsze zazdroszczę im tej zdolności. Czytam Gościa Niedzielnego zawsze od deski od deski i także nic z tego nie wynika. Zmuszam się do odmawiania pacierza a gdy modlę sie różaniec co jakiś czas sprawdzam ile zostało do końca tego "przykrego obowiązku"
Gdy zbliża się godzina trzecia i w zasadzie mam czas aby przez chwilę pomodlić się w godzinie miłosierdzia - to zaraz wymyślam sobie jakąś bardzo ważną rzecz do zrobienie "nie cierpiącą zwłoki" Gdy jest kwadrans po trzeciej mówie sobie " no chciałam ale już za późno" ale tak w rzeczywistości czuję, że wcale nie chciałam. Przeczytałam kilka książek o Św. Faustynie jestem nią zafascynowana ale chęci do modlitwy mi nie przybyło. Zresztą cóż warta jest taka wymuszona bezmyślna modlitwa, wydaje mi się że to Boga jeszcze bardziej obraża. Jest to tak jakby kochanej osobie podarować zgniłe jabłko tylko dlatego, że nie chciało się schylić po zdrowe. Na spowiedzi ksiądz powiedział, że o chęci trzeba Boga prosić. Problem w tym że nie chce mi się chcieć. To jest szczyt lenistwa z którym jest mi wygodnie i nie mam chęci aby coś zmienić. Wychodzę z założenia, że co ma być to będzie Pan Bóg ma swoją wolę wobec mnie, której i tak muszę sie podporządkować, więc po co sie wysilać się na proszenie Go o coś, przecież wie co mi potrzeba. Czuję jednak, że nie tak być powinno. Proszę o jakieś bardzo praktyczne wskazówki jak pozbyć się tej wady. Kiedyś przed laty modlitwa łatwiej mi przychodziła, wtedy było lepiej... Dlaczego to takie trudne? Dlaczego Pan Bóg sam od siebie nie daje mi chęci i umiejętności do modlitwy. Czyżby nie było mi to do życia porzebne ?