Olga 16.09.2003 17:22

Gdyby na bezludnej wyspie były tylko słodycze, to lepiej nie zjeść ich a umrzeć, gdy się to Bogu przyrzekło, czy zaufać Jego dobroci i przeżyć, czekając na pomoc, ale złamać przysięgę? Albo lepiej żeby zakonnik złamał śluby czystości, gdyby został sam jeden, np. po wojnie nuklearnej , dla odnowienia rodzaju ludzkiego czy lepiej, żeby sobie pomyślał, że skoro ślubował, to widocznie rodzaj ludzki ma wyginąć? Oczywiście to fikcyjne problemy. Ale jaka jest moralnie hierarchia dobra, na wojnie można zabić, ale Św. Zofia poświęciła swe córki.Jakby przyszły prześladowania Kościoła, to możemy się tylko zewnętrznie zaprzeć wiary lub zniszczyć krzyż, gdy będzie chodziło o życie najbliższych? Choć dwa powyższe przykłady są fikcyjne, proszę spróbować na nie odpowiedzieć, tak, jakby mogły być kiedyś realne.

Odpowiedź:

Przyrzeczenie to oczywiście coś innego niż ślub. Dlatego w pierwszym przypadku możemy powiedzieć, że jego złamanie, zwłaszcza w tak drastycznym przypadku, nie byłoby grzechem. Natomiast złożenie przysięgi, że się nie będzie jadło słodyczy jest niepoważne. Po prostu nie należy takich rzeczy robić ...
W drugim natomiast nie ma wcale problemu, bo piszesz, iż ów zakonnik został na świecie sam. Gdyby jednak został on i jeszcze jakaś kobieta, to oczywiście powinien dotrzymać złożonego ślubu...

Hierarchia dóbr to dość trudna sprawa. Często zależy od konkretnych okoliczności. Np. nieraz trudno odpowiedzieć na pytanie, czy ważniejsze jest miłosierdzie czy sprawiedliwość. Bo wszystko będzie zależało od tego, w jaki sposób lepiej zrealizuje się przykazanie miłości... Na pewno jednak Bóg jest wartością najwyższą. Ostatecznie pierwsze przyjkazania brzmi: Będziesz miłował pana, Boga swego(...)
Zaparcie się wiary zawsze, niezależnie od okoliczności, będzie czymś złym. Można się jedynie zastanawiać, czy w niektórych okolicznościach nie będzie grzechem lekkim (z powodu przymusu, gdy oprawca grozi śmiercią rodziny; przypominamy jednak, że grzech lekki to także zło, tylko nieco mniejsze). Na pewno jednak postawa matki, która nie ugina się nawet pod presją śmierci swoich córek, jest godna pochwały. Wyjaśnijmy bowiem: to nie matka zabija córki, ale oprawcy. Przerzucanie winy na ofiarę to paskudna manipulacja; chwyt ciągle stosowany przez wszelkiego typu terrorystów. Życie ofiar w takim przypadku tylko pozornie leży w ręku szantażowanego (szantażowanej). Tak naprawdę ciągle zależy od tego, który może, a nie musi zabijać...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg