Kaśka
24.04.2003 20:51
Nie otrzymałam odpowiedzi na zapytanie z 22.04.2003. Zapytam jeszcze raz. Czasami mam takie chwile, że nie chce mi się żyć, nie chce mi się być. Myślę sobie wtedty, że Bóg mógłby mnie już zabrać do siebie (jakaś choroba czy wypadek). Czy takie myślą są grzechem. Czy należałoby powiedzieć o nich kapłanowi w konfesjonale? Bo przecież przecież prawdziwy chrześcijanin powinien cieszyć się życiem, powinien być silny i odważny. A ja?
Odpowiedź:
Na poprzednie pytanie zdążyliśmy już odpowiedzieć. Chcielibyśmy jednak w tym miejscu coś dodać, bo dzisiejsze pytanie rzuca trochę więcej światła na stan ducha osoby pytającej...
Otóż nie jest prawdą, jakoby chrześcijanin musiał (powinien) być silny i odważny i jakoby musiał (powinien) cieszyć się życiem. Oczywiście dobrze, jeśli tak jest. Ale przecież nie wszyscy jesteśmy tacy sami. Jedni z nas są bardziej pewni siebie i swoich racji. Inni natomiast nie są tak przebojowi, z trudnych sytuacji wolą się wycofywać, a konfrontacji unikać. Postawa taka nie jest jednak grzechem! Wystarczy przypomnieć co Jezus powiedział w kazaniu na górze. Pochwalił nie tylko prześladowanych dla sprawiedliwości (niewątpliwie odważnych), ale także ubogich, smutnych, cichych (łagodnych),czystego serca, pokrzywdzonych, miłosiernych, wprowadzających pokój. Każdy z nas może się w którymś z błogosławieństw odnaleźć. Bo Pan Jezus jest dla wszystkich. Mniej ważny jest stan naszego ducha. Ważniejsze, by kierować się w swoim życiu przykazaniem miłości Boga i bliźniego...
J.