Gość 03.09.2020 18:20
Czy Kościół zmienił w ostatnim czasie swoje stanowisko co do teologii wyzwolenia? Wiem, że niedawno jeden z bardziej konserwatywnych kardynałów, Gerhard Müller napisał książkę wspolnie z z Gustavo Gutiérrezem OP, który uchodzi za jedną z "twarzy" tego nurtu. Podobno sam Franciszek darzy sympatią niektóre założenia teologii wyzwolenia i jej przedstawicieli.
Jakie jest obecne podejście Kościoła Katolickiego wobec niej?
W mocy pozostają wszystkie zastrzeżenia, jakie wobec teologii wyzwolenia wysunięto w instrukcji Kongregacji Nauki Wiary "O niektórych aspektach teologii wyzwolenia". To się nie zmieniło, nikt tego nie odwołał. Podkreślmy: O NIEKTÓRYCH ASPEKTACH. Teologia wyzwolenia nie była kwestionowana w całości. Co najwyżej, z racji powielania błędów marksizmu, była traktowana nieufnie...Współcześnie może darzy się teologów wyzwolenia większą sympatią, bardziej zwraca uwagę na pozytywy ich myśli, ale krytyka z 1984 roku była bardzo rzeczowa. Trudno mi powiedzieć na ile poszczególni teologowie wyzwolenia popełniali po kolei wszystkie te błędy, ale takie elementy tego nauczania, jakie wyszczególniono w watykańskim dokumencie, są faktycznie nie do pogodzenia z chrześcijaństwem.
Myślę że problem podejścia do teologii wyzwolenia ma w dużej mierze podłoże kulturowe. Ameryka Południowa to zupełnie inny świat niż Europa. Inna jest nie tylko mentalność, obyczaje, ale nawet podejście do prawa własności. Tam znacznie bardziej akcentowane niż w Europie, która, opierając się nie tylko na Ewangelii, ale i na prawie rzymskim, wyraźniej akcentuje kwestie dobra wspólnego. Te różnice są większe niż nam si wydaje. Pewne sprawy - wyzysk, bieda - jakie w Europie są nie do pomyślenia, tam są na porządku dziennym. Myślę, że często z tego właśnie bierze się nasze nierozumienie papieża Franciszka. Papież mówiąc o biednych ma przed oczyma południowoamerykańskie dzielnice nędzy, fawele. My myślimy o lumpach, którym się nie chce pracować i wolą pić. Stąd wydaje nam się, że papież przesadza z tym ciągłym przypominaniem o potrzebach biednych. Mamy przecież w niemal wszystkich krajach Europy dobrze działające systemy opieki społecznej. Owszem, biedni bywają chorzy, starszy, niedołężni, ale jak nie ma z czego żyć zdrowy młody człowiek, to najpewniej nie chce mu się pracować. Jednak w Ameryce Południowej (czy całej łacińskiej) jest inaczej. Rozwarstwienie społeczne jest znaczni większe, a wielkie bogactwo sąsiaduje z skrajną nędzą... Podobnie jest z ochrona przyrody. U nas, w Europie dewastacja środowiska na taką skalę, jak to dzieje się niektórych krajach innych kontynentów, jest już dziś nie do pomyślenia. Tam niszczy się wszystko, zabierając rolnikom pola, rybakom wodę itd itp.... Stąd apele o ochronę środowiska są de facto często apelami o to, by nie zabierać biednym jedynego źródła ich utrzymania...
Nie odbiegamy wcale od tematu teologii wyzwolenia. Owo rozwarstwienie społeczne w właściwie wszystkich krajach Ameryki Południowej sprzyja szukaniu rozwiązań rewolucyjnych. Zwłaszcza że bogaci trzymają biednych twardą rękę. Warto przypomnieć: bardzo często od odzyskania niepodległości kraje te rządzone były przez wojskowe junty, które nie patyczkowały się z tymi, którzy chcieli zmian. Stąd ta sympatia teologów do marksizmu, który jawił się tam wielu jako lekarstwo na problemy społeczne. Wielu też uważało, że Jan Paweł II, Europejczyk, nie rozumie. Sęk w tym, że Jan Paweł II rozumiał więcej niż się teologom wyzwolenia w Ameryce Południowej wydawało: znał marksizm wcielany w życie i dlatego nie miał wobec niego złudzeń. Wiedział, ze prowadzi do jeszcze większego zła. A to, co wydaje się nieszkodliwą dziwacznością tej filozofii, w praktyce prowadzi do terroru.
I rozumiał to też późniejszy papież Joseph Ratzinger. To on podpisał wspomniany wyżej dokument.
J.