Gość 06.11.2019 20:16
Szczęść Boże! Mam pytanie odnośnie wyrzucania jedzenia. Czy jest to grzech ciężki? Dzisiaj, w sumie większość kupionego sosu w słoiku wyrzuciłam, bo mi nie smakował... Naszły mnie teraz jakieś wyrzuty sumienia i nie wiem, czy to skrupulanctwo, czy serio zrobiłam coś bardzo złego... Proszę o odpowiedź.
Nie uważałbym tego za grzech. Nie musisz jeść tego, na co w danej chwili nie masz ochoty. Zresztą...
Ja bym w ogóle uważał z tym mówieniem, że wyrzucanie jedzenia jest grzechem. Zwłaszcza gdy chodzi o wyrzucanie w domu, nie w skali takiej jak w sklepach czy restauracjach. Żyjemy w innych czasach niż nasi przodkowie. Oni nie wyrzucali, bo dawali zwierzętom gospodarskim. To po pierwsze...
Po drugie: trudno uznać za grzech to, że się nam coś w lodówce zepsuło albo przeterminowało. Różnie to bywa, ja sam np. sery biorę na wygląd, węch i smak, nie na datę ważności na opakowaniu. Ale jeśli coś jest zepsute, to nie powinniśmy jeść. A trudno za wine uznać, że człowiek nie jadł bo nie miał na coś apetytu. Lepiej nie jeść jak się jeść nie chce, prawda?
Po trzecie i dla mnie najważniejsze... Proszę zwrócić uwagę, że z punktu widzenia zabezpieczenia ludziom wyżywienia wyrzucanie jest bardzo dobre. Pozwala bowiem utrzymać się większej liczbie producentów, niż to by wynikało z tego, ile ludzie zjedzą. To bardzo korzystne. Dlaczego? W razie jakiegoś nieurodzaju, klęski, więcej ludzi będzie produkowało. Produkowanie "na styk" spowodowałoby, że każde wahnięcie produkcji, każdy nieurodzaj, powoduje braki. Jasne, można magazynować, ale to działa na krótsza metę. Posiadanie większego potencjału produkcji żywności niż wynika to z potrzeb danego społeczeństwa jest po prostu strategicznie rozsądne.
Nie jestem oczywiście zwolennikiem celowego marnowania żywności. Mówię tylko, że nie jest to znów tak wielkie zło jak czasem się to przedstawia. Twierdząc np. że to, cośmy wyrzucili mógł zjeść ktoś w Afryce. To demagogia. Nie mógł. Koniec, kropka. Skoro nie wysyłamy tam naszych zapasów - bo się nie opłaca, bo to często także niekorzystne dla rodzimych rynków tamtych krajów - to powoływanie się na tych głodujących gdy ktoś wyrzuca jedzenie to zwyczajna manipulacja. Problem w skali globalnej na pewno istnieje - że jedni wyrzucają a drudzy nie mają co jeść - ale lepsza organizacja zakupów w konkretnym gospodarstwie domowym na pewno tego nie zmieni. Trudno więc odpowiedzialnością za głód na świecie obarczać tych, którzy wyrzucili chleb, bo im spleśniał.