PD 27.12.2018 21:45

Dzień dobry. Chciałbym zadać pytanie na temat pewnego tekstu który znalazłem kiedyś w sieci. Chodzi o dokument Kongregacji ds. Duchowieństwa dotyczący przyzwoitego ubioru. Powstał on bodajże w latach 20-stych, ubiegłego wieku. Co do kwestii dotyczących ubioru, to Odpowiadający wyjaśniał już wielokrotnie, że to kwestia kultury w której się żyje, ale w dokumencie tym jest też wspomniane, że jeżeli ktoś motywowany ciekawością lub przyjemnością patrzy dłużej na "mniej skromną" część ciała (np. ramiona, brzuch) osoby płci przeciwnej to popełnia grzech ciężki. Osobiście nijak nie mogę się z tym zgodzić, ale z drugiej strony jest to oficjalny dokument. Wg mnie ważny jest kontekst i każdą sytuację trzeba oceniać osobno. Owszem zdarzają mi się spojrzenia, które określiłbym jako "pożądliwe", ale często patrzę na "mniej skromną" część ciała kobiety - dajmy na to brzuch i jest to spojrzenie "czyste", nawet jeżeli odczuwam przyjemność na płaszczyźnie estetycznej - bo na przykład kobieta ma wysportowaną sylwetkę, czy ładną opaleniznę. Myślę, że dość dobrze odróżniam kiedy odczuwam taki właśnie rodzaj przyjemności od sytuacji kiedy jest to przyjemność seksualna, związana z nieodpowiednim już patrzeniem. Idąc dalej, z racji na wykonywany zawód (służba zdrowia), na co dzień widzę pacjentki, które do badania rozbierają się do bielizny i w takiej sytuacji, sam kontekst jakim jest badanie lekarskie sprawia, że jakoś robię się odporny na pokusę by patrzeć na kobietę "pożądliwie". Zdarza mi się pomyśleć, że dana kobieta ma ładną figurę itp., ale właśnie na płaszczyźnie estetyki. Podobnie bardziej odporny robię się na plaży, gdzie strój kąpielowy jest czymś normalnym i nie odbieram widoku kobiecych nóg, brzuchów czy pleców jako prowokującego. Owszem, jak zaznaczyłem wcześniej zdarza mi się spojrzeć pożądliwie, ale takie patrzenie jest jednak wyraźnie inne i niemal od razu wiem, że robię źle. Piszę to, by jasno podkreślić, że nie zadaję pytania po to by jakoś usprawiedliwić przed sobą zachowanie ewidentnie złe. Ogólnie jednak, z opinią o której wspomniałem na początku nie mogę się zgodzić i mam problem. A co Odpowiadający o tym myśli?

Druga sprawa o którą chciałem zapytać jest powiązana z pierwszą. Leczę się z powodu nerwicy natręctw i generalnie w tej chwili jest ona opanowana, niemniej często zdarza mi się grzebać w internecie, by wyjaśnić różne swoje wątpliwości moralne. Często kończy się to tak, że trafiam na stronę na której znajduję jakiś tekst, który jest albo bardzo stary (jak powyżej), albo po prostu absurdalny i potem się tym martwię, nawet jeżeli mój spowiednik utwierdza mnie w przekonaniu, że mam rację. Z drugiej strony, mam stałego spowiednika, który zawsze poświęca czas by odpowiedzieć mi na wszelkie pytania i są to z reguły odpowiedzi bardzo wyczerpujące. Nie ma też tendencji by "zagłaskać" penitenta i jeżeli coś jest złe to mówi, że jest złe i już. Zastanawiam się czy nie byłoby lepiej ograniczyć się do wyjaśniania wątpliwości właśnie z nim, a chęć szperania w internecie traktować jako wręcz pokusę i odrzucać (zwłaszcza, że czasem zajmuje mi to sporo czasu) - odkładać wyjaśnienie danej sprawy do najbliższej spowiedzi. Tyle że w takiej sytuacji zastanawiam się czy nie będzie to z mojej strony jednak jakieś zaniedbanie i dlatego chciałem zapytać co by mi radził Odpowiadający?

Odpowiedź:

Nie znam rzeczonego dokumentu. Ale skoro wydała go Kongregacja ds Duchowieństwa, to nie jest to dokument mający walor nieomylnego nauczania Kościoła. Chodzi raczej o praktyczne wskazania, i to pewnie dotyczące duchownych. W konkretnym czasie, gdy w sprawie stroju przyjęte były zupełnie inne standardy... Proszę trzymać się tego, co Pan do tej pory uważał za słuszne.

Myślę, że nie ma obowiązku szukania odpowiedzi na swoje na swoje pytania w internecie. Gdy chodzi o wskazania natury moralnej może to być nawet dość niebezpieczne, bo różni ludzie różne rzeczy piszą. Trzeba by raczej słuchać jedynie uznanych autorytetów (np. o Jacek Salij). Ale, jak napisałem, trudno by było to obowiązkiem. To, że masz stałego spowiednika, z którym takie wątpliwości konsultujesz, to o niebo lepsze rozwiązanie. I na pewno nie jest grzechem to, że wolisz nie wchodzić na grząski grunt niepewnych odpowiedzi, a czekasz na rade spowiednika. To roztropne rozwiązanie. Zwłaszcza że borykasz się z problemem skrupułów.

J.

 

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg