Sceptyczna 06.09.2018 01:44
Witam.
Na wstępie chciałam tylko uprzedzić, że pytam z racji czystej ciekawości gdyż w realnym świecie nie znalazłam nikogo kto mógłby odpowiedzieć mi na tyle rzeczowo i przekonująco abym mogła pojąć istotę problemu.
Moje pytanie jest następujące: dlaczego kościół potępia współżycie dwojga w ludzi zarówno w aspekcie seksualnym jak i zwykłym, fizycznym? Gdzie zaczyna się ta granica, która dla kościoła jest niedopuszczalna? I dlaczego tak jest? Osobiście uważam, że zarówno seks jak i mieszkanie ze sobą przed ślubem jest sprawą jak najbardziej normalną i pozwala dwójce ludzi lepiej dograć się i dopasować w sytuacji gdy chcą stworzyć trwały, poważny związek. Czy jedynie seks jest problem czy także okazywanie sobie uczuć w innym aspekcie: poprzez całowanie, spanie w jednym łóżku i przytulanie? Bo jest to także obcowanie z ciałem innym niż własne w kontekście seksualnym.
Serdecznie pozdrawiam.
Wydaje mi się, że na problem trzeba spojrzeć realnie, nie teoretycznie. Gdy młodzi wspólnie wynajmują mieszkanie i w jednym pokoju mieszkają dwie dziewczyny, w drugim trzech chłopaków, a w trzecim też dwóch, to raczej się z tego nie spowiadają. Bo nie bardzo mają z z czego. Gdy jednak mieszka ze sobą para, to cel takiego wspólnego zamieszkiwania jest wiadomy: chcą popróbować bycia małżeństwem. Młodzi owszem, mają się ze sobą spotykać. Mają się poznawać. Ale wspólne zamieszkiwanie nie jest do tego potrzebne. Zresztą żaden człowiek nie jest w stanie innego do końca poznać. Z tej prostej przyczyny, że ludzie się jednak zmieniają. I to, jakimi byli mając lat 24 nie znaczy, że będą tacy sami mając lat 34. Jedni może pozostaną w miarę podobni, inni mocno się zmienią. Na plus czy na minus. Zaś przygotowanie się do małżeństwa nie powinno polegać tylko na dogłębnym poznaniu drugiej strony, ale także na takim wychowaniu samego siebie, by być dobrym partnerem.partnerką dla przyszłej/ego żony/męża.
Po prostu, decyzja o zawarciu małżeństwa niesie ze sobą zawsze pewne ryzyko. Chodzi nie o to, by je przez poznanie się wyeliminować, ale być takim człowiekiem, który potrafi w razie ewentualnych konfliktów szukać jakiegoś rozwiązania. Brzmi to może górnolotnie, ale chodzi o rzecz prostą: by nie być egoistą.
J.