Gość 02.03.2016 00:36
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus,
Odpowiadający często wspomina, że nie należy wchodzić w szczegóły grzechów przeciw szóstemu przykazaniu. Ja chciałem się zapytać, skąd podstawy, że tak można? Nie jest to zarzut, po prostu szukam odpowiedzi, która pomogłaby mi głównie zerwać z myśleniem o przeszłości i czy na pewno dobrze się wyspowiadałem.
I tu też konkretne pytanie: kiedyś wyspowiadałem się z grzeszenia zachowaniami i słowami, które mogły doprowadzić innych do podniecenia lub zgorszenia. Ująłem tam wiele spraw, o których pamiętałem. Rzuciłem trochę w eter, bez nadmienienia, że to także grzechy z przeszłości, bez podania liczby, ale intencje miałem takie, żeby właśnie zerwać z przeszłością. To były różne rzeczy, których może nie do końca byłem świadom w czasach szkoły (jakieś gry z rozbieraniem i głupimi zadaniami, czego nawet nie uważałem za grzech ciężki wówczas) oraz stosunki seksualne, jakieś pieszczoty, namiętne pocałunki i inne takie w przestrzeni publicznej. Pod żadnym pozorem moim celem nie było nigdy podniecić żadnej obcej osoby, ale z tychże zaniedbań chciałem się wyspowiadać i to uczyniłem. Jednak potem znowu mi się parę takich sytuacji przypomniało. I teraz sprawa zasadnicza: czy mam się z tego spowiadać, skoro mi się parę sytuacji jeszcze przypomniało, czy też nie? Chciałem przecież ująć całą moją przeszłość a że o paru sytuacjach nie pamiętałem... Oraz jeszcze to, czy tamta formuła była prawidłowa, czy też może była za szeroka?
To jest też pytanie o wiele innych spraw... Czy trzeba wchodzić w szczegóły własnych myśli? Kto w nich występował? W jakiej roli? Jaka była tematyka? Czy były to myśli o zabarwieniu ekshibicjonistycznym? W jaki sposób doprowadzałem się do stanu podniecenia? Nie chodzi o to, żeby mi teraz Odpowiadający robił wykładnię na temat każdego z tych pytań, bo i tak mi się potem coś przypomni innego i znowu będę miał rozterki, bo odpowiedziano mi na pytanie o jedną rzecz, a o inną nie. Chodzi o jakąś ogólną zasadę. Odpowiadający z tego co widziałem sugerował raczej mówienie, że grzeszyło się nieczystymi myślami i uznawał to za formułę wystarczającą. Ale na przykład w kwestii doprowadzania się do stanu podniecenia... To nieraz mówiłem przy okazji, że także zdjęciami. Czy powinienem dodawać, że także własną nagością, nieraz w przestrzeni publicznej? Chodzi ogólnie o wchodzenie w to, czy księdzu należy mówić, co konkretnie mnie podnieca? Kiedy to jest istotne? Na pewno wtedy, gdy myśli takie mogą mieć charakter bluźnierczy? Więc kiedy jeszcze? A może właśnie nigdy? Bo czasem pytam sam siebie, czemu w niektórych sytuacjach podaję jakieś szczegóły, a innym razem siedzę cicho. To są wszystko sprawy z przeszłości, które w jakiś sposób wyznałem.
Spowiednik ostatnio powiedział mi, że co zostało wyznane, to zostało wybaczone. Z tego niby powinienem wnioskować, że skoro coś wyznałem, to nie powinienem do tego wracać. Jednak i tak się martwię, że spowiednik (nie jest on stały) uznał zwyczajnie, że się dobrze spowiadałem i po prostu wraca do mnie to, co już sam wyznałem. Ja jednak czuję, że spowiadałem się może zbyt na okrągło... Ale właśnie, może mi się wydaje? Może nie wyczułem tego momentu, gdy z odważnego wyznawania grzechów przeszedłem na wyznawanie ich ze zbytnim rozdrobnieniem, co męczy pewnie głównie mnie. I powiem szczerze, przeszkadza w zmienianiu się. Ja naprawdę wszedłem jakiś czas temu na drogę, której dotąd nie znałem. Czuję, że naprawdę urosłem w wierze, ale teraz potrzebuję unormowania. Nie chcę tutaj robić jakichś scen, ale może Odpowiadający zrozumie... Tak jakby Chrystus podawał mi rękę, która jest za następną spowiedzią, ale gdzieś ktoś ciągnie mnie do przeszłości... I tylko nie wiem, czy to szatan, który próbuje mnie odciągnąć od zmian i wypomina mi to, z czym już dawno zerwałem, ale próbuje ukazać ciągłość, czy to Chrystus słusznie ukazuje mi, że nie mogę się w pełni zmienić, jak nie rozliczę się z przeszłością. A może zwyczajnie rację ma mój ostatni spowiednik, który zasugerował mi nic więcej, jak kontakt z psychiatrą?
Wiem, że to co napisałem jest potężne i długie, ale niech Odpowiadający zrozumie mój koszmar, w którym żyję. Strasznie się gubię. Z jednej strony czuję, że wszystko jest w porządku, żeby zaraz znowu poczuć, że tak wiele jednak jest niepoukładane. Nie sprawia mi problemów spowiedź z grzechów, które są bieżące. To się jakoś nie kłóci ze mną. Natomiast wracanie do rzeczy, z którymi nie jest tak, że zapomniałem je wyznać... Ja po prostu albo je wyznałem, tylko inaczej, niż zrobiłbym teraz, albo nie uznawałem za grzech, a na pewno nie za śmiertelny... To wszystko jest męczące. Zwyczajnie męczące, bo nie wiem, co z tym zrobić. Tym bardziej, że już kiedyś uważałem, że to za mną, a to tak nagle (taka prawda) wróciło.
Będę bardzo wdzięczny za odpowiedź, Bóg zapłać!
Co do udania się do psychiatry to nie wiem. Trudno coś takiego pisać mając do czynienia tylko i wyłącznie z literkami, nie z żywym człowiekiem...
Szczegółowość wyznawania grzechów... Zasadniczo w spowiedzi trzeba powiedzieć, co konkretnie złego się zrobiło. Czyli nie byłem w niedzielę w kościele tyle a tyle razy, ukradłem rzecz o wartość 19 złotych... Ale często trudno relacjonować cała sytuację. Np. kłótnię z kimś. Więc mówi się o kłótni, bez szczegółów. Tu istotniejsze będzie, czy się już pogodziliśmy. Albo to kiedy człowiek spowiada się, że grzeszy pychą. Trudno wchodzić w szczegóły, skoro to najczęściej różne drobiazgi, składające się na negatywny obraz.... Trzeba przy tym pamiętać, że koniecznie spowiadać się trzeba tylko z grzechów ciężkich. Tu trzeba powiedzieć co się zrobiło, ile razy czy podać inne ważne okoliczności. Ale w innych wypadkach nie trzeba. Zresztą kiedy ksiądz uzna, że wyznanie jest zbyt ogólne, to dopyta...
A szóste przykazanie... Tak, to grzechy zasadniczo ciężkie. Ale chodzi o to, że są to grzechy najbardziej wstydliwe. I w sumie nie ma większego znaczenia z perspektywy ciężkości grzechu czego dotyczyły nieczyste myśli albo w jaki sposób ktoś współżył. Znacznie już ważniejszy jest np stan cywilny. I spowiadającego się i osoby, z którą zdradził... Istotne może też być, czy to przypadkowa znajomość czy stały związek, zmierzający do małżeństwa. Ale..
Ta oględność w spowiadaniu się z tych grzechów z jednej strony wynika z poczucia wstydu. Opowiadanie o szczegółach takim by było i spowiednicy nie muszą w tych kwestiach drążyć. Z drugiej, ksiądz też człowiek. Szczegóły mogłoby i w nim wzbudzić jakieś żądze. Jest zresztą pewne grupa ludzi, których podnieca opowiadanie o szczegółach. Problem np ludzi z telefonów zaufania. Wtedy penitent wręcz mógłby manipulować wyznaniem. Więc ogólnie wystarczy. Zdrada małżeńska z osobą zamężną tyle a tyle razy, współżycie przed ślubem tyle a tyle, masturbacja tyle a tyle razy, pornografia jak często, nieczyste myśli, podobnie... Jasne, gdyby chodziło o gwałt, tedy oczywiści należałoby to wyraźnie powiedzieć, bo to zupełnie inny grzech, Ale czy się zdradzało np. współżyjąc w takiej czy inne pozycji, nie ma większego znaczenia...
J.