Gość 28.01.2015 16:10
Dzień dobry, mam pytanie dotyczące zgorszenia. Konkretnie chodzi mi o literaturę. W niektórych książkach zdarza się, że są rzeczy, które ktoś może sobie skojarzyć z czymś nieprzyzwoitym (czasem sam nie wiem, czy rzeczywiście coś jest na rzeczy, czy jestem przewrażliwiony (miałem/mam problemy ze skrupułami)). Albo wprost autor odnosi się do miłości fizycznej, czy pożądliwego patrzenia na kobietę. Na lekcjach polskiego, w podręczniku, czy lekturze, czasem też zdarzają się, takie no, dziwne utwory, którymi słaba osoba może się zgorszyć.
No i przechodząc do sedna - chodzi mi o to, czy jest jakaś moja wina w tym, że w ogóle posiadam książkę, czy podręcznik które zawierają takie rzeczy, i ktoś np. grzebiąc bez mojej wiedzy, natrafi na to i zgrzeszy?
Albo, pewien ksiądz, postąpił wydaje mi się niewłaściwie, bo pozwalanie na grzech innym to grzech cudzy, prawda? A on właśnie mówił, że pozwalał na pewien grzech, i nie dopatrzyłem się, żeby mówił, że to był błąd. Może nie doczytałem, nie wiem. Ale czy wolno mi książkę z taką wypowiedzią posiadać, by nie gorszyć kogoś, kto przypadkiem ją kiedyś weźmie, na zasadzie "ksiądz może, to ja też"?
W ogóle, gdzie jest granica odpowiedzialności za zgorszenie innych? Bo jakby tak patrzeć, to powinienem wyrzucić gazety w których są horoskopy, bo ktoś natrafi i zacznie czytać, a najlepiej wyrzucić i kalendarz, w których oznaczone są daty znaków zodiaku, bo kogoś to skłoni do przeczytania... i tak bez końca. A to chyba już przesada?
Do literatury, jak do wszystkiego, trzeba podchodzić z rozsądkiem. Na pewno trzeba uczyć się dojrzałości. Opisywanie czyjejś namiętności to opisywanie życia większości z nas. O ile nie przekracza się pewnych trudnych do jednoznacznego wyznaczenia granic, wszystko w porządku. Nawet jeśli w kimś budzi to niezdrowe reakcje.
No bo właśnie na tym polega dojrzałość, żeby umieć do spraw podchodzić dojrzale. Opis czyjegoś pożądania w książce wcale nie musi być dla mnie sygnałem, że i ja powinienem pożądać. Mogę widzieć czyjeś pożądanie i patrzyć na nie jak spowiednik, lekarz czy pracownik telefonu zaufania. Nikt nie każe mi samemu pożądać...
W sumie to wcale nie jest takie trudne. Np. z racji wykonywanego zawodu lekarze czy pielęgniarki często widzą kogoś nago czy półnago. Czy to powód do pożądania? Trzeba się więc uczyć takiego podejścia do spraw....
A co do gorszenia innych... Ci inni też powinni się takiego zdrowego podejścia do spraw uczyć. Więc posiadanie w domu podręczników czy lektur na pewno nie jest gorszeniem kogokolwiek. Jak się gorszy byle czym, to jego problem, nad którym powinien popracować... Horoskop w gazecie? A niby czemu miałbyś gazetę z tego powodu wyrzucać? Ktoś kto kupuje gazety musi się nauczyć, ze są w nich treści zdrowe i głupie. Bo takie były są i będą. Musi się nauczyć z nich dobrze korzystać. Takie strachliwe uciekanie przed wszystkim żadnego problemu nie rozwiązuje. Bo nie da się żyć tak, by nie spotykać jakiegoś zła. Ważne by umieć je odrzucać, świadomie wybierać co dobre, a nie ciągle zwiewać przed czymś, czym teoretycznie mógłbym się pobrudzić...
Jeszcze raz: ważna jest umiejętność dokonania dobrych wyborów. A nie uciekanie przed wszystkim, co może człowieka zepsuć. Ot, rodzice czasem nie kupują dzieciom tzw. militarnych zabawek, bo nie chcą uczyć ich przemocy. Sek w tym, że dziecko i tak jakiejś przemocy w życiu dozna, z jakąś się spotka. I powinno umieć dobrze na przemoc reagować, a nie stawać wobec tego problemu bezradne, bo rodzice trzymali je pod kloszem...
J.