Ania 21.01.2013 23:57
Mam kilka pytań odnośnie antykoncepcji, które zrodziły się w mojej głowie podczas studiowania historii Kościoła
1) Otóż Kościół uważa antykoncepcje za grzech ponieważ wówczas współżycie wyklucza możliwość poczęcia. Tak się jednak składa, że Kościół w ciągu ostatniego wieku zmienił znacznie swoje nauczanie odnośnie seksualności. O ile bowiem papież Pius XII uważał, że najważniejszym celem małżeństwa jest prokreacja i wszystkie inne cele drugorzędne małżeństwa powinny być jemu podporządkowane (dlatego grzechem było stosowanie kalendarzyka małżeńskiego) oraz skrytykował tych którzy cel pierwszorzędny i drugorzędny stawiają na równi, o tyle nauczanie Jana Pawła II wskazywało że zarówno wspólne dobro małżonków jak i prokreacja są równorzędnymi celami małżeństwa i dopuścił stosowanie NPR. Czy nie istnieją więc przesłanki, że Kościół może uznać w niedługim czasie że najważniejszym celem małżeństwa jest np. wspólny rozwój duchowy a prokreacja jest celem drugorzędnym (tak jest np. w Kościele prawosławnym) i tym samym dopuścił antykoncepcję? Niegdyś np. Kościół nauczał, że stosunek seksualny jest grzeszny jeśli celem małżonków nie jest spłodzenie potomstwa, dziś już tak przecież nie uważa a co więcej aprobuje przyjemność małżeńską. Albo czy istnieje szansa na to antykoncepcja nie była traktowana jako grzech ciężki ale np. lekki? Tym bardziej że powołana w czasie Soboru Watykańskiego II komisja niemal zgodnie orzekła że w antykoncepcji nie widzi zła moralnego.
2) Wiadomo że w Kościele są nawet kardynałowie którzy nie widzą grzechu w antykoncepcji, czy takie osoby których poglądy są sprzeczne z nauczaniem Kościoła nie powinni być dopuszczani do takich stanowisk?
3)I ostatnie pytanie, jeśli głównym celem małżeństwa jest spłodzenie potomstwa, to dlaczego osobom bezpłodnym wolno zawierać związki małżeńskie skoro wykluczony jest w ich przypadku podstawowy cel małżeństwa?
1. Zagadnienie dopuszczalności stosowania metod naturalnych i niedopuszczalności metod sztucznych planowania rodziny wyjaśnił ew encyklice Humanae vitae Paweł VI. Pius XII faktycznie pisał o pierwszorzędnym znaczeniu prokreacji. Odpowiadający nie znalazł jednak w przemówieniu, na jakie chyba się powołujesz odniesienia do stosowania kalendarzyka małżeńskiego, ale ostrzeżenie przed hedonizmem. Aktualne także dziś. Kościół przecież i dziś uczy, że stosunek ma być wyrazem miłości. A nie zaspokajania żądz.
Wcześniej zresztą pisał o tym Pius XI w encyklice Casti connubi. Czytamy tam:
Wielu ośmiela się nazywać je przykrym ciężarem małżeństwa i poleca wystrzegać się go starannie, nie przez uczciwą wstrzemięźliwość (która za zgodą obojga małżonków także w małżeństwie jest dozwolona), lecz gwałceniem aktu naturalnego. Na te zbrodnicze czyny pozwalają sobie jedni dlatego, że sprzykrzywszy sobie dzieci, zażywać pragną samej rozkoszy bez ciężarów, inni tym się zasłaniają, że ani wstrzemięźliwości zachować, ani też potomstwem obarczać się nie mogą, już to ze względu na siebie, już to na małżonkę, już też na swój stan majątkowy.
Ale niema takiej przyczyny, choćby najbardziej ważnej, która by zdołała z naturą uzgodnić i usprawiedliwić to, co samo w sobie jest naturze przeciwne. Otóż akt małżeński z natury swej zmierza, ku płodzeniu potomstwa. Działa zatem przeciw naturze i dopuszcza się niecnego w istocie swej nieuczciwego czynu ten, kto spełniając uczynek, świadomie pozbawia go jego skuteczności.
Wyraźnie widać, że Pius XI nie miał nic przeciwko wstrzemięźliwości w małżeństwie. A przecież kalendarzyk na okresowej wstrzemięźliwości się opierał. I na niej też opierają się inne naturalne metody planowania rodziny.
Słowem: odpowiadający uważa, ze Kościół nie tyle zmienił zdanie w sprawie współżycia w małżeństwie, ale z czasem inaczej rozłożył akcenty. A współżycie mające pomóc w budowaniu miłości między małżonkami, to nie to samo co hołdowanie żądzom.
Wystarczy zajrzeć do podręcznika teologii moralnej. Choć ich autorzy twierdzą, że nie ma "grzesznych pozycji" w małżeństwie, to wyliczają cały szereg zachowań w małżeństwie niedozwolonych, bo albo sprzecznych z zasadą otwartości na nowe życie albo sprzecznych z zasadą miłości. Hołdowanie dewiacjom - oglądactwu, ekshibicjonizmowi, sadyzmowi czy masochizmowi nie jest przecież budowaniem miłości, a wypływa właśnie z hedonizmu...
2. Jak widać Kościół dopuszcza do stanowisk ludzi i różnych poglądach. Co nie zmienia faktu, że jego nauczanie w tym względzie jest jasne.
3. A wiadomo, że ktoś jest niepłodny, zanim nie okaże się to w małżeństwie? Kościół nie pozwala na ślub osób niezdolnych do podjęcia w sposób ludzki współżycia seksualnego. Nie wymaga badań płodności...
J.