Gość Basia 26.07.2010 23:48
Proszę o rozwianie moich wątpliwości, które pojawiły się czytając odpowiedzi na niektóre pytania. Chodzi mi o te, które dotyczą odmowy współżycia w małżeństwie. Odpowiadający ocenia taką postawę jako złą (i słusznie) , ponieważ naraża ona współmałżonka na grzech zaspakajania swoich potrzeb w inny, grzeszny sposób (masturbacja, zdrada).
Jednocześnie w wielu pytaniach o antykoncepcję pojawia się problem niemożności zastosowania npr w szczególnych i czesto dramatycznych sytuacjach życiowych, gdy poczęcie kolejnego dziecka byłoby dla niego i dla małżonków niewskazane ( np. podzas długotrwałych chemioterapii w chorobie nowotworowej). Odpowiadający w takich i podobnych sytuacjach zaleca jako alternatywę zaniechanie współżycia jako wyjście akceptowane przez Kościół.
Moje pytanie: dlaczego w opisanym na początku przykładzie narażenie współmałżonka na pokusę zaspakajania swoich potrzeb za pomocą masturbacji lub zdrady jest grzechem, a w drugim przykładzie narażenie współmałżonka na te same pokusy już grzechem nie jest.
Pytanie drugie dotyczy ciężaru grzechu. Wiadomo, że czym innym jest np. kłamstwo, aby nie sprawic komuś przykrości, a czym innym krzywoprzysięstwo w sądzie. Jak w tym kontekście ma się grzech antykoncepcji w sytuacjach szczególnych do grzechu zdrady małżeńskiej?
Z góry uprzejmie dziękuję za odpowiedź.
Basia
1. Istota różnego podejścia do obu tych przypadków zasadza się na odpowiedzi na pytanie dlaczego odmawia się współmałżonkowi współżycia. Jeśli istnieje ważny powód - w porządku. Małżonkowie są jednym ciałem, na dobre i na złe. Gdy nie ma ważnego powodu, to jest to rozrywanie tego jednego ciała: jedno robi co chce nie licząc się z drugim.
2. Jeśli chodzi o materią, to oba są grzechami ciężkimi. Ze świadomością i dobrowolnością czynu może już być różnie. I to zarówno w sytuacji zdrady, jak i stosowania antykoncepcji. Zdradzać może małżonek, któremu jego legalny partner się znudził. Zdradzać może też małżonek, który został przez drugą stronę porzucony. Niekoniecznie w sensie dosłownym. Bywa porzucenie duchowe, psychiczne. Podobnie ze stosowaniem antykoncepcji. Bywa stosowana tylko po to, żeby nie mieć dzieci, bo tak wygodniej. Ale bywa i tak, że kobieta boi się mieć więcej dzieci, bo mąż zaniedbuje rodzinę, a jednocześnie domaga się współżycia nie patrząc na jego konsekwencje...
Proszę zwrócić uwagę: kiedy między małżonkami wszystko dobrze się układa nie ma ani problemu zdrady, ani osamotnienia. Nie ma też większego problemu, by przyjąć kolejne dziecko. Dopiero nieporządek w małżeństwie stwarza dopiero sytuacje, w których do takich czy innych działań ktoś się może czuć przymuszony. Czy to szukając miłości, czy to martwiąc się o przyszłość dzieci. Nie jest wyjściem ani zdrada, ani używanie antykoncepcji. Wyjściem jest przywrócenie właściwych relacji między małżonkami. Dlatego nie można powiedzieć osobie porzuconej "masz prawo do miłości, szukaj jej w ramionach innego" czy zaniedbywanej matce z dziećmi "masz prawo do antykoncepcji". Trzeba powiedzieć: "masz prawo do miłości męża", "masz prawo, by mąż dbał o rodzinę i podchodził do kwestii rodzicielstwa odpowiedzialnie"...
Na zdradę czy masturbację, bo ktoś jest zaniedbywany, nigdy nie może być zgody. Stanowić to może okoliczność łagodzącą. Spowiednik będzie bardziej wyrozumiały dla osoby, która ciągle upada, bo ciągle współmałżonek nie wypełnia dobrze swoich obowiązków. Może jednak - uwaga, tylko spowiednik - zgodzić się na stosowanie antykoncepcji. Pisałem o tym kilka razy, ale chyba kilka lat temu (na przykład TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ). Chodzi o sytuację, w której zona jest zmuszana do współżycia, a mąż nie dba o dzieci. W tym wypadku może to być wyborem mniejszego zła. Nie mienia to jednak faktu, że w takim małżeństwie coś jednak jest mocno nie tak...
J.