XYZ12345 23.07.2008 20:12
Szczęść Boże!
Moje kolejne pytania będą się głębiej tyczyć kwestii czystości. Na łamach portali katolickich wielokrotnie mamy okazję przeczytać, że czyny pokroju: nieskromnych rozmów, bądź myśli klasyfikowane są jako te należące do czynów tzw. ciężkiej materii, których popełnienie jest równoważne z popełnieniem grzechu ciężkiego. Pragnąłbym się tutaj skupić na pewnych dodatkowych (innych niż świadomość i dobrowolność) okolicznościach, które moim zdaniem mogłyby mieć wpływ na zmianę ich wagi.
1. Wielokrotnie napisano, że nieskromne, wulgarne rozmowy (mam tu na myśli rozmowy w bardzo wulgarny sposób odnoszące się do sfery seksualnej, dotyczące nawet konkretnych osób, tyle, że czynione poza ich plecami, niemogące im bezpośrednio zaszkodzić, gdyż wtedy sprawa byłaby oczywista) brudzą nasze życie, ułatwiając uleganie złu, zgorszeniu. Jak mają się jednak sprawy, gdy idzie o rozmowy o podanym charakterze, które nie mają na celu nakłonienia kogoś do popełnienia grzechu ciężkiego (1 okoliczność), a jedynie rozbawienie się (sporo osób należy do grona miłośników humoru takiej kategorii), tudzież pochwalenia się (np. stworzonymi przez siebie wierszami, rymowankami również o bardzo wulgarnym charakterze, oczywiście nie dotyczących adresatów, poprzez wysyłanie ich komuś na GG, tudzież pokazywanie rodzeństu, które na codzień również narażone jest na przejawy zepsucia - szkoła, a które to rodzeństwo nie wykazuje tendencji do ulegania złym wpływom prezentowanych treści), jeśli dodatkowo nie towarzyszą nam najmniejsze symptomy tzw. podniecenia seksualnego (2 BARDZO ważna okoliczność). Nie są to działania moralnie obojętne, ale czy w tym kontekście można to rozpatrywać jako grzech ciężki? Może to kwestia źle ukształtowanego sumienia, ale osobiście nie doznałem poczucia dokonania czegoś szczególnie złego, gdy zdarzyło mi się popełnić ww. czyny.
2. Chodzi mi o bardziej dogłębne wyjaśnienie pojęcia tzw. "nieczystych myśli". Czy dotyczą one samego wyobrażenia sobie ludzkiej nagości, tudzież aktu płciowego, o perwersyjnym charakterze (co budzi moje wątpliwości, gdyż, choć może się to wydać dziwne, nie zawsze celem, jaki nam wtedy przyświeca jest wywołanie, pielęgnowanie podniecenia - może to być np. humor, któremu, o dziwo, nie towarzyszą żadne jego objawy), czy dodatkowo musi zaistnieć warunek występowania podniecenia seksualnego? Czy dobrze myślę twierdząc, że granica pomiędzy grzechem lekkim, a ciężkim w kwestii rozmów, żartów, myśli leży tam, gdzie zaczyna się podniecenie, bądź godność innych osób?