Michał
03.12.2006 10:19
1.Czy powołanie do małżeństwa, można zweryfikować dopiero w tym sakramencie? Nie już w narzeczeństwie?
Ile dobranych par, myśli w ten sposób o swoim małżeństwie,
(tzn. :będziemy udanym małżeństwem) a jednak...nie udaje się.
2.Co oznacza błogosławieństwo Boga małżonkom ?
3. Co sakrament zmienia w życiu ludzi, skoro mimo niego, tyle związków rozchodzi się? Poprzedzone katechezą, rozmowami z kapłanem...
Pomijam przypadki,gdy ktoś bierze ślub z powodu namowy katolickich rodziców,sam nie dostrzegając potrzeby.
Zawężam w/w pytania do osób, które "same z siebie"
chciały sakrament małżeństwa przyjąć, modliły się,
a jednak wobec problemów - wniosły o unieważnienie.
Odpowiedź:
Z powołaniem jest trochę dziwnie. Człowiek coś odczuwa jako swoje powołanie, ale pewnym może być go dopiero wtedy, gdy faktycznie na daną drogę wszedł. Zwłaszcza jeśli w grę wchodzi powołanie do kapłaństwa czy małżeństwa. Wtedy rzeczywiście dopiero przyjęty sakrament może dać pewność...
Sakrament małżeństwa daje łaskę do wypełnienia obowiązków wynikających z obranej drogi. Czyli przede wszystkim pomaga w miłości, wierności, uczciwości małżeńskiej i w tym, by nie opuścić osoby poślubionej aż do śmierci. Jak z każdą Boża łaską jest z nim jednak tak, że można ów dar zmarnować.
Bożą łaskę chyba najlepiej porównać do roweru. Niewątpliwie bardzo ułatwia przemieszczanie się. Ale wymaga spełnienia jednego warunku: trzeba na niego siąść i trochę popedałować. Bez tego jest bezużyteczny. Podobnie jest z łaską sakramentu małżeństwa: trzeba się bardzo starać, aby miłość w małżeństwie ciągle rosła (!).
Podstawowym błędem, jaki popełniają ludzie wchodząc w małżeństwo jest przekonanie, że teraz już nie muszą się starać; że miłość będzie sobie po prostu trwała. Wręcz przeciwnie: po ślubie trzeba starać się znacznie bardziej, bo po ślubie nie ma odwrotu. Miłość trzeba pielęgnować.
Jak? Chciałoby se napisać, że przez rozmowy, ale to nie do końca prawda. Raczej przez słuchanie. Słuchanie tego, co drugi ma do powiedzenia. Słuchanie jakie są jego oczekiwania, plany, marzenia. W małżeństwie trzeba koniecznie zrezygnować z egoizmu. Nie chodzi o to, by narzucić drugiemu swoja wolę, ale decydować razem. Choćby od jednej ze stron wymagało to czasem ustąpienia.
Niestety, dość często małżonkowie zapominają o tej prawdzie i próbują jeden drugiemu narzucić jakąś wizję związku. Nie wypracować ją wspólnie, a narzucić. To początek tragedii... A owo narzucanie najczęściej bierze się właśnie z nieumiejętności słuchania. "Tyle razy CI mówiłem/am". Tylko mówienie bez słuchania co ma do powiedzenia ten drugi, lekceważenie jego potrzeb, to stanowczo za mało....
Jak jeszcze pielęgnować miłość? Każde małżeństwo ma na pewno swoje sposoby. Ważnym wydaje się nieszablonowość. Np. danie żonie prezentu bez powodu, zaproszenie na obiad do restauracji itd. Warto jednak zwrócić uwagę na drobiazgi. Na przykład na to, by razem spożywać posiłki. Najlepiej nie włączając wtedy radia czy telewizji. Siłą rzeczy wtedy człowiek z drugim rozmawia. Wiele niedomówień nigdy nie powstanie, jeśli będzie się z drugim rozmawiało. Choćby to były drobnostki. Bo te drobnostki budują wieź (dlatego odpowiadający nigdy nie uważał, że młodzi wysiadując z kolegami na podwórkach marnują czas; nie, pielęgnują przyjaźnie).
Podsumowując... Jeśli związki się rozpadają to nie dlatego, że zabrakło Bożej łaski, ale dlatego, że zabrakło ludzkiej współpracy. Miłość do drugiego ktoś pomylił z miłością własną, czyli egoizmem...
J.