Saherb 03.10.2010 01:10
Pewien człowiek krzywdzi innego. Jednak po śmierci trafia do nieba. Czy w niebie ów skrzywdzony człowiek nadal będzie się bał swojego prześladowcę? Jak to będzie wyglądało? Czy w niebie dręczeni ludzie będąc wraz ze swoimi oprawcami i krzywdzicielami będą jedni od drugich się odgradzać?
W niebie nie będzie zła. Wszyscy mamy być szczęśliwi. Niemożliwe jest więc, by oprawca nadal dręczył tam swoje ofiary. Raczej dojdzie już wcześniej do pojednania na gruncie pokuty, przez jaką taki oprawca musiałby przejść, by osiągnąć niebo.
Kościół katolicki uczy o istnieniu czegoś takiego jak czyściec. W gruncie rzeczy to bardzo optymistyczne podejście do problemu życia wiecznego. Dlaczego?
Trudno sobie wyobrazić, by ktoś zły, kto dręczy innych (choćby dla niektórych był całkiem miły) zaraz trafił do nieba. A wiemy, że każdy może się w nawet ostatniej chwili życia nawrócić. Stąd pomysł istnienia czyśćca, sygnalizowany w Piśmie świętym nie jest absurdalny. Nie chodzi nawet o nakaz sprawiedliwości - by winowajca naprawił krzywdę. Bardziej o to, by dać mu czas na faktyczną przemianę. Nie tylko krótki odruch serca, bez faktycznej przemiany. Jak to mówi się w katechizmowych ujęciach - by ten człowiek miał czas na wydoskonalenie się w miłości...
J.