Gość 15.09.2010 20:29

Chyba straciłam wiarę w Boga. Czuję że wiara to tylko kwestia wmawiania sobie (to główna rola modlitwy). Że wiara wynika z kilkusetletniego przyzwyczajenia ludzkości do Kościoła. Ze strachu że po śmierci nic nie ma. Nie widzę Boga, nie słyszę, nie czuję. W codzienności jestem zdana tylko na siebie. Są w świecie prawa i zależności oczywiste- wg nich układa się moje życie. Nie dostrzegam w jakikolwiek sposób ingerencji w tym wszystkim Boga- chyba że przyjąć że ujawnia się On jedynie w jakichś dziwnych zbiegach okoliczności. Przecież wiara w Boga nie zakłada iż jest on tylko "od przypadku do przypadku", więc doszukiwanie się Go właśnie tam jest wg mnie bluźnierstwem.
Od jakiegoś czasu, może pół roku, starałam się nawrócić. Poszukiwałam Prawdy o Bogu. Im więcej tego było tym większe wątpliwości. Chociażby dlaczego aż tak ciężko jest wierzyć i dlaczego jest tyle kwestii spornych. I można powiedzieć, że pewnego dnia obudziłam się i stwierdziłam że Boga nie ma. Wszelkie złudzenia że jest zniknęły.
Wiem że moja wiara była tylko złudzeniem. Bóg też wydaje się złudzeniem którym od wieków karmią się ludzie. Wcale nie stałam się dumną ateistką. Można powiedzieć że w kwestii wiary jestem teraz nikim. Życie toczy się dalej, z wiarą czy nie takie samo. Mało wartościowe ale to już moja wina. Jestem taka a nie inna. Bez znaczenia czy odczuwam radość czy smutek z tego powodu. Akurat uczucia są mało ważne w rzeczywistości. Liczy się to co potrafimy zrobić. Mam jakąś nadzieję że się mylę, że za głupia jestem na to wszystko.

Odpowiedź:

Hmm... Liczy Pani na jakąś odpowiedź?

Wszystko oczywiście może być złudzeniem. Wszak nikt nie może zaręczyć, że nie żyjemy w matrixie. Jakieś wskazówki? Np. to, ze widzimy kolory. To przecież nie jest tak, że kolor obiektywnie istnieje. To nasz mózg tak interpretuje pewną długość fali elektromagnetycznej. Skąd więc możemy mieć pewność, że i w innych sprawach mózg nas w podobny sposób nie oszukuje?

Na Kartezjuszowe "myślę więc jestem" warto spojrzeć z perspektywy teorii poznania. Pierwszym argumentem za istnieniem Boga jest zauważenie faktu, że naprawdę istniejemy. A jako że nic nie bierze się z niczego, całkiem prawdopodobne, że istnieje Bóg, który nas stworzył. Czy pozwala nam widzieć świat jakim jest? Czy nie trzyma nas w jakiejś ułudzie, w matrixie? Proszę zauważyć, że nasze życie jednak różni się od sennych majaków. Jest jednak rozumnie poukładane...

Chrześcijanie wierzą w Jezusa Chrystusa. Ale to już nie kwestia pewnej filozofii, ale uwierzenia temu, co przekazali Apostołowie. Jezus zmartwychwstał. Czy ten, który pokonał śmierć, nie ma też racji w innych sprawach?

Czy to, co bierzemy za Boże interwencje jest tylko zrządzeniem losu? Wydarzyło się kiedyś w moim życiu coś, co nie miało prawa się wydarzyć. A wydarzyło się, bo jako kilkuletnie dziecko bardzo Boga o to prosiłem. Mało powiedziane, ze bardzo. Urządziłem trwająca w sumie lata krucjatę modlitewną w pewnej intencji. Wtedy stało się jak się stało, a gdy wyrosłem, nigdy się już nie powtórzyło. Oczywiście to może być przypadek. Ale gdy takie przypadki zdarzają się częściej, to jak nie uwierzyć, że ktoś moje prośby jednak słyszy? Przecież byłoby sprzeczne z moim doświadczeniem, gdybym uznał, że to tylko przypadek, a Boga nie ma...

Powodzenia

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg