Adam 25.10.2025 22:55

Mam bardzo poważny kryzys wiary, jak może pan odpowiadający pamięta moje długie pytania jakiś czas temu. Załóżmy, że taki stan wiary utrzyma się aż do mojej śmierci, czyli coś w stylu: nie wiem czy Bóg istnieje, mam ogromną nadzieję że tak, prosiłem o znak, ale go nie dostałem, chciałem uwierzyć, ale nic do mnie nie przemawiało, ale robiłem większość katolickich rzeczy, np. chodziłem do spowiedzi co jakiś czas np. na każde święta, chodziłem co tydzień do kościoła, przestrzegałem większość zasad (ale na przykład nie przestrzegałem zakazu masturbacji lub współżycia przedmałżeńskiego, bo po prostu nie wiedziałem, czy Bóg istnieje, więc miałem bardzo małą motywację, aby tego nie robić) i takie inne, po prostu sądziłem, że pewnie Bóg nie istnieje, ale robiłem większość tych rzeczy, które powinien katolik na wszelki wypadek, jakby jednak on istniał (oczywiście cały czas chcąc uwierzyć w 100%, jednak bez skutku i mając nadzieje, że to co robię coś da i ma znaczenie). Czy poszedłbym do piekła w takim wypadku? Jeżeli odpowiedź będzie ,,Nie wiadomo, tylko Bóg wie i dowiem się tego na sądzie ostatecznym", to jednak wolałbym wiedzieć czy chociaż jest to mocno prawdopodobne, czy bardzo mało prawdopodobne, lub prawie w ogóle.

Odpowiedź:

Tak, sądzić człowieka będzie Bóg. Wiemy, że chce wiary  Niego, wiemy, że chce trzymania się zasad moralnych jako potwierdzenia, ze nasza wiara to nie czcze deklaracje. Trudno jednak odpowiedzieć na pytanie jak rozsądzi nietrzymanie się tych wskazań. Wiadomo, Bóg jest miłosierny. Ale niedobrze też jest dawać człowiekowi w takich sytuacjach fałszywą nadzieję. 

Widzimy już skutki dawania takiej nadziei. Dziś wielu uważa, że niezależnie od tego czy wierzą czy nie wierzą i czy trzymają się przykazań czy nie, jakby już okazało się, ze Bóg istnieje, to i tak ich zbawi. Żyją więc jak im wygodnie nie podejmując w taj kwestii żadnych starań. Oby się opamiętali, Bo Jezus wyraźnie mówił o czekającym ludzi sądzie...

J. 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg