Albert 08.08.2025 19:17
To w końcu jak jest z tym zbawieniem według Kościoła Katolickiego? Tylko katolicy mają rację i to oni są tym prawdziwym Kościołem, czyli tylko u nich jest zbawienie, tak? Czyli nie katolicy a na przykład baptysta (nie ważne jaki odłam, chodzi mi o jakikolwiek odłam chrześcijański) już nie może zostać zbawiony? Tutaj akurat nie wiem jaka jest oficjalna doktryna KK, czy tylko katolicy mogą zostać zbawieni, czy ogólnie wszyscy chrześcijanie. Jeżeli tylko katolicy, to jest to absolutnie nie sprawiedliwe i coś z czym się po prostu za nic nie mogę zgodzić. Dam przykład luterana, ale chodzi mi o każdy odłam chrześcijaństwa. Oboje są bardzo wierzący i na prawdę wierzący i na prawdę myślą, że ich denominacja jest poprawna. Luteran ma pełną świadomość istnienia KK. Nie należy do niego nie dlatego, że powiedział ,,Nie no w sumie to KK jest poprawny, ale ja zostanę dalej luteranem, bo tutaj jest mi bardziej wygodnie."Tak on nie uważa. Jest w swojej denominacji, dlatego, bo na prawdę uważa ją za prawdziwą. On nie ma w swojej świadomości, że jest w błędzie. On nie wybiera piekła, a przynajmniej nie wie, że to wybiera. Taka osoba przeżyła całe swoje życie w wierze, starała być się dobrym luteranem czy tam luteraninem, nie wiem jak to się odmienia i była po prostu na prawdę wierząca. Nie byłoby sprawiedliwe, gdyby taka osoba poszła do piekła. Wyobraźmy sobie konwersacje takiej osoby na sądzie Bożym:
-luteranin: Szczęść Boże. Mam nadzieję, że idę do nieba. Starałem się być jak najlepszy, żałowałem za grzechy i tak dalej.
-Bóg: Nie! Idziesz do piekła!
-luteranin: Co?!?!? Dla czego? Przecież w ciebie wierzyłem, chodziłem do Kościoła i robiłem tak jak kazałeś. Byłem prawdziwie wierzący!
-Bóg: Robiłeś źle! Nie byłeś członkiem Kościoła Katolickiego, więc idziesz do piekła.
-luteranin: Ale przecież KK nie ma racji. Czemu mam iść za to do piekła?!
-Bóg: KK ma racje i tylko tam jest zbawienie!
-luteranin: Ale ja przecież nie wiedziałem! Ja myślałem, że tam gdzie byłem to jest poprawny odłam. Przysięgam, że nie wiedziałem! Chciałem dobrze! Według mnie KK nie miał racji, nie przemawiały do mnie te argumenty.
-Bóg: Trudno, twój problem, trzeba było wiedzieć.
-luteranin: Ale jak miałem wiedzieć?! Przecież to nie moja wina, że mój mózg i charakter tak działa, że przedstawione argumenty do mnie nie przemawiały! Ja szukałem prawdy (załóżmy że taka osoba za życia była jakąś osobą, która debatowała z katolikami i ateistami, że nie mają racji)!
-Bóg: "posyła go do piekła"
Wiem, że nie był to poziom jakiegoś Mickiewicza czy kogoś, ale mam nadzieję, że udało się panu wyobrazić taką konwersację. Czy byłoby to sprawiedliwe, gdyby tak się stało? Oczywiście, że nie. Jak myślenie jakiejś osoby działa tak, że argumenty za katolicyzmem do tej osoby nie przemawiają, to nie jest wina tej osoby. Jeżeli taka osoba szukała prawdy, na prawdę uznała te argumenty za słabe, bo tak na prawdę czuła, to nie można takiej osoby winić za nie bycie katolikiem. To przecież jakby mieć problem do jakiejś osoby niepełnosprawnej, która ma na przykład 20 lat, że umie matematykę na poziomie 1 klasy (zakładając, że to osoba bardzo mocno niepełnosprawna umysłowo). Mózg tej osoby po prostu działa tak, że ona nie pojmie tej matematyki. Tak samo mózg czy luteranina, czy jakiegokolwiek nie katolika działa tak, że on nie uzna, że katolicyzm jest poprawny. Nie uzna tak nie dla tego, bo nie chce, tylko dla tego, bo na prawdę tak czuje i nie ma świadomości, że popełnił błąd. Ja oczywiście mówię tylko o osobach prawdziwie wierzących i podążających za zasadami jakiegoś tam kościoła i sumienia, nie o osobach ,,wierzących, ale nie praktykujących" czy takich innych. Osoby niepełnosprawnie umysłowo nie mają grzechu, gdy zrobią coś złego, na przykład ukradną coś czy nawet zabiją. Taka osoba nie wie, że zrobiła źle i to, że nie ma grzechu jest oczywiście bardzo sprawiedliwe. Czyli osoba, która nie wiedziała, że jest w niepoprawnym kościele czy religii (bądź niewierząca) ma ponieść konsekwencje za to, że nie wiedziała, że była w błędzie? Osoba, która nigdy nie słyszała o chrześcijaństwie, która przeżyła życie robiąc dobrze według tej osoby, żyła zgodnie ze swoim sumieniem może pójść do nieba, mimo że nie była chrześcijaninem, nie była członkiem KK, ani w ogóle jakiegokolwiek kościoła, tylko wierzyła w jakieś tam swoje lokalne religie. No właśnie, to skoro będzie jakaś osoba innej religii na przykład muzułmanin z takimi samymi kryteriami jak przykładowy luteranin powyżej (dla pewności powtórzę: prawdziwie wierząca, że to w co wierzy jest poprawne, miała świadomość istnienia KK, nie wiedziała, że wierzy w błędną religię i jest w błędzie, podążała za zasadami swojej religii i sumienia, dla której argumenty za chrześcijaństwem i katolicyzmem były nie przekonujące i to chyba tyle) no to taka osoba po prostu powinna pójść do nieba. Gdyby poszła do piekła, byłoby to nie sprawiedliwe. Tak samo powinno być z ateistami (z takimi samymi kryteriami jak powyżej, tyle że ze zmianą, że była prawdziwie nie wierząca), prawda? Proszę o wyjaśnienie, czy takie osoby jak opisane przeze mnie mogą pójść do nieba. Jak na razie według mnie TAK i odpowiedź NIE jest absurdalna, niesprawiedliwa itp. Według papieża Franciszka chyba też takie osoby powinny pójść do nieba, bazując na jego słowach, ale tutaj nie jestem pewien.
O zbawieniu czy potępieniu człowieka decydował będzie Bóg. No, może z samym zainteresowanym... Kościół katolicki uczy, że można w nim znaleźć wszystko co trzeba do tego, by się zbawić. Inne Kościoły i wspólnoty chrześcijańskie mają tego mniej. A niechrześcijanie - siłą rzeczy - jeszcze mniej. Nie znaczy to, że zbawienie niewierzącego jest niemożliwe. Wiemy przecież - uczył sam Jezus - że od tego, któremu wiele dano więcej będzie się wymagać, a od tego, któremu mniej - mniej też będzie się wymagać. Kościół o nikim tez nie orzeka, ze na pewno został potępiony. Jednak - upraszczając tak można powiedzieć - najprostszą drogą do zbawienia jest trwanie w Kościele katolickim. Co oczywiście wiąże się też z życiem wedle Bożego prawa...
Rozważania na temat tego czy uczciwie żyjący baptysta albo - pójdźmy dalej - uczciwie żyjący szintoista - nie mają sensu z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze chodzi o to "uczciwe życie". W życiu, zwłaszcza w internecie, spotkać można wielu ludzi zachowujących się podle, a przekonanych, że są prawie aniołami. W tej kwestii liczy się prawda, a nie samozadowolenie. Po drugie, nie wiemy ile konkretnemu człowiekowi Bóg dał. Nie wie być może tego do końca nawet sam zainteresowany, a tylko Bóg. Nasze próby ustalania kto będzie a kto nie będzie zbawiony nie mają więc większego sensu. Uznajemy, że każdy może zostać zbawiony, ale że istnieje też całkiem realana możliwość potępienia się.
J.