Gość 27.06.2010 18:39
Mam pytanie na temat cierpienia.
Od 10 lat jestem w związku małżeńskim. Pobraliśmy się z miłości. Czułam wtedy to nasze uczucie całą duszą. Czułam, że należymy do siebie jak dwie połówki. Byliśmy zgraną parą. Lubiliśmy to samo. Spędzaliśmy każdą chwilę razem. Nie wiem nawet jak i kiedy zaczęliśmy się od siebie oddalać. Może to sprawa dojrzewania człowieka, bo przecież ludzie się zmieniają. Wydaje mi się, że ja dorosłam, a mój mąż pozostał na etapie zabawy. Powoli było coraz gorzej aż w końcu doszło do zdrady z jego strony. Sprawa jest o tyle bardziej bolesna, że tą drugą kobietą stała się moja siostra, która razem z nami mieszka. Nie było to jedno "zabłądzenie" z jego strony. Powtarzało się regularnie i zaczęliśmy myśleć o rozwodzie. Tylko problem polega na tym, że ja go kocham i nie chcę się rozwodzić. Mamy dziecko. Rodzina to przecież najważniejsza wartość. Obecnie sytuacja wygląda w ten sposób, że nadal mieszkamy wszyscy razem, bo mąż nie umie wybrać żadnej z nas. Nie sypia już z moją siostrą i traktuje ją jak przyjaciółkę, choć ona nadal jest w nim zakochana. Twierdzi, że ja i ona doskonale się uzupełniamy. Nie wiem czy umiem zaakceptować taką "przyjaźń z przeszłością". Zresztą wydaje mi się, że jest ona trochę zbyt bliska, zbyt intymna. Od dwóch lat próbuję i kiepsko to wychodzi. Dzieje się tak dlatego, że jestem rozbita i niepewna, bo nie wiem czego oczekuje ode mnie Bóg. Zawsze podejmując jakieś decyzje staram się myśleć jak Jezus by zrobił, ale tym razem nie mam pojęcia. Czy to jest mój krzyż, który Bóg przygotował dla mnie? Mam zaakceptować to co jest i walczyć o rodzinę? Co w takim razie z moją godnością? Czy też powinnam posłuchać rad zdecydowanej większości znajomych, rodziny, którzy już nazywają mnie głupią, że tak na wszystko pozwalam? Co uczynił by Bóg na moim miejscu?
Proszę o odpowiedź na te dręczące mnie pytania.
Dobrze jest chcieć ratować małżeństwo. Ale nie za cenę tolerowania małżeńskiego trójkąta. Chyba powinna Pani zażądać stanowczego rozwiązania sytuacji. Albo Pani z mężem albo siostra powinniście się wyprowadzić. Jeśli mąż na takie żądanie nie przystanie, zdaniem odpowiadającego usprawiedliwione będzie odejście od niego i wybranie życia w samotności.
Tak by to odpowiadający widział.
J.