Asdfnikt 12.06.2010 23:09
Witam,
1. Czy zasadne i czy grzeszne było w PRLu działanie na szkodę aparatu państwowego, tj. łamanie prawa na różnych jego płaszczyznach ze względu na silne przekonanie (umotywowane argumentami) obywateli, że ustrój jest zły, zdradziecki, mocno nieprzyjazny dla obywateli, sprzeczny z elementarnymi zasadami np. wolności?
2. Czy zasadne i czy grzeszne są potencjalne działania tego typu w obecnym, już "dobrym" systemie, w podobnych dziedzinach, gdzie państwo działa mocno na niekorzyść obywateli, momentami nawet wbrew prawu (girlanda podatków wysokich i jednocześnie marnotrawionych, nieprzyjazna biurokracja, przymusowe ubezpieczenie zdrowotne i składki emerytalne), a momentami wprowadza zbytnią ingerencję w życie osobiste (nakazy i zakazy, od rzeczy może zasadnych, jak zakaz przechodzenia na czerwonym świetle, po mniej zasadne, jak nakaz zapinania pasów w aucie), lub działa nawet na niekorzyść autonomii obywateli lub państwa w ogóle (dalej socjalistyczna integracja z Unią Europejską, uznanie osobowości prawnej UE, niektórzy politycy chcieliby by UE miała swoją armię; dalej Unia mnoży wcześniejsze "zła", np. zakaz używania tradycyjnych żarówek - raz że sprzeczne z zasadą wolności, dwa, że oparte na fałszu, trzy, że wprowadza o wiele mniej korzystne rozwiązanie w postaci świetlówek)?
Pozdrawiam serdecznie.
Działania na szkodę aparatu państwowego to pojęcie ogólne i mogą się za tym kryć różne sprawy. Zasadniczo jednak każdy ma prawo przeciwstawiać się temu, co jego zdaniem jest niesprawiedliwe, a jako takie godzi w dobro wspólne.
Najtrudniej chyba w tym kontekście jednoznacznie rozstrzygać sprawę płacenia podatków. Odpowiadający przychylałby się do tezy, że należałoby je płacić, ale jednocześnie nie mieć oporów moralnych przed wykorzystaniem wszelkich luk w prawie, które mogłyby daninę składaną państwu ograniczyć. Bo prawdą jest, że płacimy dużo mając niewielki wpływ na to, jak środki zostaną wykorzystane. Pół biedy, jeśli są tylko marnotrawione. Gorzej, gdy są przeznaczane na wspieranie zła. Np. aborcyjnej czy progejowskiej propagandy...
Warto też przypomnieć, że sprawujący obecnie władzę chcą przejąć nasze, dosłownie nasze pieniądze, zgromadzone w tzw. drugim filarze. Przystępując do niego podpisaliśmy pewną umowę. Zgodziliśmy się część przekazywać na niewydolny ZUS. Zgodziliśmy się, by z pieniędzy odkładanych na naszą emeryturę póki co opłacać dzisiejszych emerytów. Także - częściowo - tych uprzywilejowanych. Teraz państwo tę umowę łamie. Zdaniem odpowiadającego nie tylko podważa to autorytet takiego państwa, ale nadto czyni z niego bezwzględnego rabusia. Umowy powinny obowiązywać. Zwłaszcza gdy tak dużo mówiło się o reformie i naprawieniu złego, starego systemu...
W innych sprawach bojkot rozporządzeń państwowych wyraźnie już nie musi być niemoralny. Owszem, jest dobrym rozwiązaniem, by nie przechodzić na czerwonym świetle. Jednak jeśli ktoś idzie pustą ulicą, ma do przejścia sześć kroków (tak jest pod redakcją wiary) a pali się czerwone światło, to złamanie takiego rozporządzenia trudno uznać za grzech. Chyba że chodzi o zły przykład dawany dzieciom.
Podobnie w kwestii zapinania pasów. Owszem, są ludzie którym uratowały życie, ale są i tacy (choć mniej), którzy przez nie życie stracili. Na dodatek zapięty pas, podobnie jak auta sunące prawie bezszelestnie z prędkością 170 km na godzinę, wygodne fotele tudzież przyjemna muzyka dają kierowcy złudne poczucie bezpieczeństwa. To tez niewątpliwie ma wpływ na prędkość, z jaką kierowcy jeżdżą po naszych drogach...
A już bezsensowne przepisy dotyczące żarówek ( i wiele podobnych) chyba wręcz powinniśmy bojkotować. Nie ma bowiem innego sposobu, by przeciwstawić się lobbystom, którym kiedyś udało się przekonać różnych wpływowych polityków, ze to dobry pomysł. Zagłosowanie przez bojkot może kiedyś sprawi, że pójdą po rozum do głowy. Ale prawdą jest, ze głupie przepisy znacznie łatwiej wprowadzić, niż je potem zmienić. Tak jak to mamy np. z obowiązkowym jeżdżeniem na światłach przez cały rok. Jakiś czas temu posłowie odkryli, że owe palące się bez potrzeby reflektory to ileś tam użytych żarówek więcej, a na dodatek też większa emisja CO2 (samochody więcej palą, ta energia nie bierze się przecież z niczego....
Podsumowując: prawo państwowe, przepisy, niekoniecznie są odzwierciedleniem prawa moralnego. Zawsze należy się trzymać tego drugiego...
J.