Zazdrośnica 15.11.2024 21:29

Widziałam okropny widok. Wracając ze szkoły, w oczy rzucił mi się chłopak, z którym "wykruszył" się kontakt. Nie był sam. U jego boku szła jakaś dziewczyna. Wzięła mnie złość. Specjalnie uciekłam, by uniknąć z nim kontaktu wzrokowego.

(...)

2. Następny problem to to, że nie lubię jak jakiś chłopak ma dziewczynę albo żonę. (...) Przeszkadza mi szczęście innych. Do tego sprowadza się problem.

3. Jeszcze to. Czy mam grzech, jeżeli na wieść, że ktoś kogoś poznał nie życzę szczęścia słownie? Bo nie umiem tego wypowiedzieć. Z tej zazdrości. (...)


4. Jak to możliwe? Młodsi ode mnie mają nawet już kilka związków na koncie, pozaręczani a nawet dzieci mają? (...)

Odpowiedź:

1-2. Chłopak oczywiście ma prawo spotykać się z kim chce. To, że Cię boli, że nie z Tobą, to w zasadzie nic nienormalnego. Bywa, kiedy człowiek jest/był zakochany. I nie jest to kwestia wieku: może tak być niezależnie od tego, ile ma się lat. Dopóki nie podejmujesz działań przeciwko niemu i przeciwko jego nowej dziewczynie, nie ma grzechu.

Chyba już pisałem. A jak nie można zajrzeć TUTAJ. W każdym razie uczucia, jako niezależne od ludzkiej woli - pojawiają się czy człowiek chce czy nie - nie są ani dobre ani grzeszne. Istotnym jest, co człowiek pod ich wpływem robi. Jeśli potrafi opanować negatywne - niechęć, złość - to nie tylko nie ma grzechu, ale nawet pewną zasługę, bo odrzucił pokusę. Czyli liczą się czyny, może też ogólnie postawa. Uczucia nie podlegają moralnej ocenie.

Napisałem wyżej, że ból kiedy widzisz dawnego znajomego spotykającego się z kimś innym to "w zasadzie nic nienormalnego".  W drugim pytaniu przyznałaś jednak, że problem jest szerszy i nie dotyczy tylko tego jednego chłopaka. I stąd to "w zasadzie". Bo u Ciebie chyba faktycznie jest tu jakiś problem.... Wydaje mi się, że to problem, o którym porozmawiać powinnaś raczej z psychologiem. Bo w takich wypadkach ważnym bywa, by odkryć źródło problemu. Najpewniej jakiś deficyt akceptacji z wcześniejszych etapów życia, na który być może nakłada się też brak akceptacji samej siebie, ale nie wiem, tylko przypuszczam. Tego rodzaju braki trudni uzupełnić w dorosłym życiu. Pozostaje jakoś sobie z tym radzić. Jako człowiek wierzący powiem, że pomóc tu może uświadomienie sobie, że takiego jaki jestem kocha mnie Bóg. Bo nie umarł przecież za doskonałych, ale za mniejszych czy większych grzeszników też. Z tą świadomością łatwej przyjąć, że są ludzie, dla których nie jestem specjalnie ważny czy nawet tacy, którzy mnie nie lubią. I wtedy łatwej też postanowić sobie, że chce się być dobrym człowiekiem, uczynnym, życzliwie nastawionym do innych, a co sobie ludzie o mnie myślą, to już trudno. Po prostu od innych niczego specjalnie nie oczekuj. Ciesz się, gdy dają Ci coś dobrego, ale nie nastawiaj się, że dadzą. Czy to pomoże na to trapiące Cie uczucie zazdrości? Myślę że tak. Trochę na pewno.

3. Jak pisałem wyżej negatywne uczucia nie są grzechem. Jeśli milczysz, to właściwie nic złego nie robisz, prawda? Nie ma więc grzechu. Można oczywiście rozważać,na co w takim wypadku wskazuje mowa ciała albo czy to milczenie nie jest zbyt wymowne, ale to już dzielenie włosa na czworo. Żadnego grzechu bym tu nie widział.

4. Jak to jest... Nie wiem. Ale jeśli tego Tobie pisanego masz spotkać, kiedy będziesz miała lat 27, to chyba lepiej, żeby teraz byle kto nie zawrócił CI w głowie, prawda? Oczywiście nie znaczy to, że taki Tobie pisany istnieje. Tylko ten pośpiech wydaje mi się przedwczesny...

No i najważniejsze: czemu uważasz, że do szczęścia potrzebujesz kogoś do pary? Czy to naprawdę najważniejsze w Twoim życiu? Bez tego nie da się żyć? Nawiązując do tych deficytów, o których pisałem wcześniej: miłość chłopaka, męża czy dzieci tego braku, jaki wynosisz z dzieciństwa czy młodości nie zapełnią. Mogą złagodzić, ale nie zapełnią. Musisz nauczyć się z tym żyć. Bo inaczej...

To jest trochę tak, że im bardziej ktoś oczekuje miłości, tym trudniej ją otrzymuje. To oczekiwanie sprawia, że gdy miłość pojawia się na horyzoncie, człowiek staje się zbyt zaborczy, chce zbyt wielkiej bliskości. To zaś z kolei często sprawia, że ta druga osoba, czując się z zbyt wielkiej bliskości niekomfortowo, po prostu ucieka. I problem poczucia odrzucenia narasta... Wrócę do tego, co napisałem wyżej o tym radzeniu sobie z poczuciem braku akceptacji otoczenia, miłości... Pamiętaj, ze jest ktoś, kto Cię kocha: Bóg. Staraj się przede wszystkim dawać miłość; dobre słowo, życzliwość. Oczywiście zawsze z taktem, bezinteresownie, bez nachalności, nie oczekując niczego w zamian. Do kogoś takiego łatwiej się zbliżyć, łatwiej mu zaufać. Po prostu: w miłości trzeba się zachowywać jak jeże: być na tyle blisko, by się ogrzać, ale na tyle daleko, by się nie swoimi kolcami nie kłuć.

J.

 

 

 

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg