Gość 19.08.2024 14:58
Już wysyłałem to pytanie, ale nie wiem czy dotarło. Generalnie chodzi o grzech dwukrotnego korzystania z usług prostytutek w agencji. Wsyspowiadałem się z tego przed ślubem. Nic nie mówiłem narzeczonej. Żyłem później jakby tego nie było.
(...) Generalnie ja zawsze uchodziłem za bardziej religijnego. Ale wówczas żyłem jakby tamtych grzechów nie było. Czy to było zakłamanie? A teraz popadłem w drugą skrajność i się tym zadręczam. Czy słusznie, czy mogę normalnie żyć, cieszyć się dziećmi, żoną?. Bardzo ich kocham. Czy tamte grzechy przekreślają moje prawo do szczęścia? I czy to nie był egoizm, że nie powiedziałem narzeczonej o grzechach i teraz żona ma mnie za ideał mężczyzny? Czy to nie życie w kłamstwie? I czy moje spowiedzi i komunie są ważne?
Spowiednik ma rację. Niepotrzebnie się tym dręczysz. Tamte grzechy zostały Ci odpuszczone. I wcale nie musiałeś o tej sprawie mówić przyszłej czy teraźniejszej żonie. W małżeństwo wszedłeś już bez nich. Masz pełne prawo cieszyć się szczęściem - żoną, dziećmi. I trudno z powodu tamtej sprawy uważać Cię za zakłamanego. Bo żyjesz jak żyjesz, i to od dawna, a tamto to przeszłość. Obłuda byłoby tylko, gdybyś mężczyzn popełniających takie grzechy wytyka palcami, a siebie pokazywał jako wzór. Ale Ty tego nie robisz. Po prostu milczysz. Żadna to obłuda...
Czy to skrupuły? I tak mogą się objawiać. Że człowiek wraca do grzechów dawno odpuszczonych. Jakby nie wierzył w Boże miłosierdzie, jakby uważał, że musi mocniej odpokutować...
Jak sobie poradzić? Nie wiem czy w tym wypadku to potrzebne, ale możesz sam narzucić sobie jakąś dodatkową pokutę za tamte grzechy. W sumie to pokutą jest też to, że jesteś dobrym mężem i ojcem. Bo tamto zło w ten sposób jakoś naprawiasz. Ale możesz podjąć coś dodatkowego. Choćby np. przez miesiąc odmawiać codziennie część różańca za owe kobiety...