Gość 09.08.2024 18:57
Choruje na OCD (zaburzenia obsesyjno-kompulsywne) od mniej więcej 1,5 roku, zaczeło się od tego, że naoglądałem się teorii spiskowych, że światem rządzą sataniści, że gwiazdy pop podpisały cyrograf, że w popowych piosenkach są nawiązania do diabła. I naprawdę w to uwierzyłem, za dużo jest wskazówek na to w tym same gwiazdy mówiące o tym że podpisały cyrograf. Dodam, że z perspektywy czasu żałuje,że wciągnąłem się w tą tematykę....nie robiłem tego z chęci zła, raczej zacząłem widzieć zagrożenie w świecie i chciałem nwm....ochronić się? A może z ciekawości typu jak się czyta strasznę historie.
To wpłynęło na mnie tak, że zacząłem się bać, że sam mógłbym coś takiego zrobić, zaprzedać duszę. Zaczeło się od kilku myśli typu ,,jeśli nie zrobię x to zaprzedam duszę''( w formie ,,ci'' i skierowanej do wiadomo) na początku wzbudziło to we mnie mały niepokój i dla spokoju zrobiłem kompulsje, czyli czynność która minimailowała ten niepokój, czyli przeciwieństwo myśli. I tak się zaczeło. Tych myśli zaczeło pojawiać się coraz więcej i więcej,zacząłem się bać że przez chwilę mogła być to ,,moja myśl i moje pragnienie, starłem się je odrzucać całym sobą i robiłem kompulsje ze strachu.
Wiem o tym, że myśl musi być świadoma i dobrowolna, żeby była grzechem, ale jest ich tak dużo, jest ich taki nawał, że boje się, że któraś z nich będzie ,,prawdziwa'', że rzeczywiście zaakceptuje którąś z nich i już nie będzie dla mnie odwrotu.
Z kilku myśli na dzień zrobiło się po roku to, że mam je w każdej godzinie, bywały dni, gdzie zajmowały chyba 90% mojego czasu wolnego.
Starałem się modlić i dalej to robię, jednak to dawało ulgę tylko na chwilę. Po strasznej myśli starałem się powiedzieć ,,Jezu ufam tobie'' jednak te myśli zwiększyły tylko swoją intensywność.
Rozmawiałem lub pisałem o tym z księżmi. Pierwszy na spowiedzi powiedział mi tylko, że muszę poukładać swoje myśli zanim będzie dla mnie za póżno, co wzmogło tylko mój niepokój, że może faktycznie jestem zły, że coś ze mnią nie tak, że muszę bardziej może walczyć. Przecież tak bardzo się staram opierać tym myślą i właśnie je układać od ponad roku lecz nic nie wychodzi.
Drugi z, którym rozmawiałem wydawało mi się że lekko mnie naprostował, i powiedział że co ja robię, że nie ma czegoś takiego w moim przypadku jak zaprzedanie duszy, że mam na te myśli w ogóle nie zwracać uwagi, że mam się nie lękać i że te myśli to wszystko kłamstwo.
Trzeci napisał natomiast, żeby się nimi nie przejmować w kontekście moralnym.
I teraz przechodzimy do psychoterapii i leczenia tego, czyli pójście w stronę strachu. Chodzę na psychoterapię i tam Pani terapeutka mówi że jednym najskuteczniejszych sposóbów na wyleczenie jest terapia EPR (ekspozycji i powstrzymania reakcji). Zachęca mnie nie tylko do powstrzymywania rekacji na myśli, ale właśnie ekspozycji czyli narażania się na te myśli i robienia ćwiczeń. Mówi, że nic mi się nie stanie jednak jak mam ćwiczyć jeśli faktycznie widzę to jako zagrożenie? Wspomina się w tej chorobie o podejściu typu ,,a może....'' ,,....a może nie umyję rąk i dostanę choroby''(ocd związane z zarazkami) ,,....a może faktycznie wezmę nóż i dźgnę moje dziecko'' (harm ocd), a tutaj? Przecież już samo dopuszczenie tego o czym piszę jest na pograniczu wydaje mi się opętania i otwarcia się na zło.
Samo wypowiadanie tych myśli lub eksponowanie się na jakieś złe symbole naprawdę uważam, że to zagrożenie. Jak mam z tym walczyć?
Próbuje blokować te myśli w głowię i nie dopuszczać ich do świadomości, bo boję się że przez którąś z nich naprawdę wejdę w jakiś układ.
Pytania
Kiedy myśl jest zagrożeniem? Czy eksponowanie się na te myśli, czyli dopuszczanie je do świadomości i brak walki z nimi nie jest niebezpieczne? Lub celowe ich wypowiadanie na głos w formie walki z chorobą(dodam że napisałem przykłady myśli tutaj, jednak ich się zbyt bardzo boję że je skasowałem)?Czy jakbym chwilowo nawet jakieś myśli chciał bo już mam taki mętlik w głowię i jestem tak wycieńczony walką z nimi, że naprawdę już nie kontroluje czego chce i co robię, to sprawia, że zawieram jakiś pakt i co z tym zrobić?
Hm... Na pewno nie jest tak, że kiedy pojawi się myśl "jak się podrapię po głowie to znaczy, że zawarłem pakt z diabłem" to znaczy, ze kiedy odrapałem się po głowie, faktycznie go zawarłem. Przecież nie chcesz tej myśli, prawda? Bo to absurd. Otóż żeby mówić grzechu zawsze trzeba intencji, by zrobić coś złego. Tymczasem Ty nie masz takich intencji, wręcz przeciwnie. Z cała pewnością więc te natrętne myśli nie powodują, że popełniasz jakiś grzech.
Co do "ekspozycji"... Myślę, że pani psycholog ma rację. Sam radze tu nieraz podobnie, tylko nazywam to "raz kozie śmierć". Na zasadzie "a cóż się stanie, jeśli nie zadziałam tak, jak mi każe strach"? Tak, boisz się, że w ten sposób stanie się coś nieodwracalnego. Otóż pamiętaj: jesteś ochrzczonym jesteś dzieckiem Boga. Czy naprawdę myślisz, że Bóg, ot tak, z powodu takiego drobiazgu, pozwoliłby, by szatan uzyskał nad Tobą jakąś nadzwyczajną władzę? Większą niż to, że może nas kusić do złego? Z cała pewnością nie. Gdy więc przychodzą różne myśli staraj się zająć umysł czymś innym. Choćby śpiewać piosenki. Natomiast nigdy nie postępuj tak, jak ci każe strach. Kieruj się rozumem.
J.