młody 16.05.2010 13:22
Szczęść Bożę!
Ostatnio w moim życiu dużo się zmieniło,obórciło się ono o 180 stopni.Mianowicie około pół roku temu popadłem w grzeszne życie. Przyjąłem jedną spowiedź świętokradzką i wszystko się zmieniło.To napewno było działanie Ducha Świętego. Nawróciłem się.Teraz jestem 200 razy bardziej wrażliwy na zło, już nie robię tych grzechow co robiłem.Teraz zachaczam o skrupulactwo. Zaraz po tej spowiedzi chciałem pozbyć sie moich grzechów. Cały czas się martwiłem,nie mogłem o niczym innym myśleć. Myślałem że może Pan Bóg mi nie wybaczy (totalna głupota wiem). Zaczęły mi się przypominać grzechy z przeszłośći zacząłem się modlić i nie czynię już zła. Jednak poszedłem drugi raz do spowiedzi wyznałem te grzechy i potem mi się przypomniało żę chyba nie powiedziałem dobrej liczby.Pojawiła się obawa że to była znów spowiedź świętokradzka.No i teraz jak mi się jakaś sytuacja przypomina gdzie mógł być grzech no to od razu się przygotowuje do wyznania tego grzechu abym nie miał kolejnej świętokradzkiej spowiedzi. Mam zamiar powiedzieć te grzechy których wiem że nie zrobiłem,ale jak bym nie powiedział to bym się martwił że to była spowiedź świętokracka. No to teraz znowu jeszcze pójde do spowiedzi i wyznam wszystko.Ale problem mój jest taki że:
Boje się że w spowiedzi coś pójdzie nie tak i grzechy nie będą mi odpuszczone.Np.że nie ma żalu za grzechy albo ze utaję jakiś grzech.Bo są we mnie takie głosy:a co jeśli nie żałujesz?a może sam siebie oszukujesz?.A naprawdę chce się tych grzechów pozbyć i więcej nie grzeszyć.
Druga sprawa jest taka że przypomniał mi się straszny grzech z dzieciństwa (miałem 6,7 lat) .I boje się że go utajałem przez te wszystkie lata i że spowiedzi są nie ważne.Co ja mogłem wtedy wiedzieć o wierzę,ale na pewno nie wiedziałem że jak się nie powie wszystkich grzechów to spowiedź jest nie ważna. Cały czas się martwie...Moje serce jest skruszone w ogóle już nie robie tych złych uczynków. Ale jak sobie odpowiadam czy jak bym mógł cofnąć czas to bym tego nie zrobił? no to mówie że nie, ale nie mam 100% pewności że się nie oszukuje. Ale już tego nie robię. Czy w takiej sytuacji jest się czym przejmować?
Proszę o odpowiedź i nie publikowanie maila :-)
Wszystkie dylematy związane ze starym grzechem, ważnymi spowiedziami, prawdziwością żalu itd musisz przedstawić spowiednikowi. Odpowiadający nie jest władny decydować w takich sprawach. Zwłaszcza bez znajomości szczegółów.
Co do żalu... Nie musisz mieć 100% pewności, że się poprawisz. Zresztą człowiek na pewno wie tylko to, że mówienie na pewno czegoś nie zrobię bywa złudne. Żal polega na odrzuceniu grzechów, na woli trwania w dobrym. Nie na 100% pewności, że już czegoś nie zrobisz. Gdyby złodziej chciał mieć 100% pewności, że niczego nie ukradnie, powinien odciać sobie obie ręce. Oszczerca - jezyk. I tak dalej...
Co do Twojego lęku o wazność spowiedzi... Tak to właśnie jest, dobrze rzecz zdiagnozowałeś. Twoim problemem jest lęk. Bóg jest dobry, Bóg widzi Twój żal i Twoją wolę postanowienia poprawy. Skoro już tych grzechów nie popelniasz, to ewidentnie żal był szczery. Bo widać poprawe (chyba ż enie popelniasz, bo nie masz okazji). Ale został ten głupi lęk... Możesz próbować rozumem sobie uzasadnić, ze wszystko jest OK (po wyjaśnieniu sprawy ze spowiednikiem oczywiście). Ale lęk bywa mocniejszy od rozumu. Wtedy po prpstu musisz zaufać rozumowi, a lęk powierzyć Bogu.
Co zrobić? Powiedz Mu w modlitwie: Panie Boże, boję się, że co9ś jest jeszzce nie tak, choć rozum mi mówi, ze wszystko juz jest dobrze. Oddaję Ci ten mój strach, te wszystkie moje obawy. Ufam Ci. Wierzę, że chcesz mojego zbawienia.
J.