zakłopotana 04.11.2009 10:51

Czy sama myśl o stosunku seksualnym z ukochaną osobą, wyobrażanie sobie bliskości małżeńskiej z nią (ale bez jakiegokolwiek pobudzenia), z myślą "oddania się" a nie brania, wykorzystywania, jest myślą czystą czy nieczystą, grzechem?

Swoją drogą jest to pewne naturalne pragnienie; pragnienie tego, co teraz jeszcze nie jest możliwe, ale kiedyś, w małżeństwie (jeśli małżeństwo zaistnieje) - będzie. Pożądanie - to chęć posiadania, brania, wykorzystania dla własnej przyjemności, chęć użycia, traktowanie drugiej osoby jako przedmiotu. Przyznaję, że myśli o bliskości fizycznej często się w mojej głowie pojawiają. Rozumiem, że kiedy wystąpi pobudzenie - są grzechem, ale jeśli pobudzenia nie ma? Są czyste czy nie? Intencja jest czysta: chęć oddania się, wyrażenia miłości, bycie blisko z ukochaną osobą. Trudno jest mi z tymi myślami walczyć; one automatycznie się u mnie pojawiają, gdy kładę się spać. Potrafię trzymać je w ryzach, tj. nie dopuszczać do pojawienia się podniecenia itp., ale całkiem z nich zrezygnować - chyba nie do końca... Zwłaszcza, że nie wiem, czy ostatecznie są czymś złym, czy nie (pragnienie miłości nie jest chyba złe). Są to w większości myśli o zasypianiu razem, przytulaniu - a jeśli nie, to staram się na ten grunt je sprowadzać. Potem jednak pojawiają się wątpliwości - grzech, nie grzech? Ciężki, czy lekki?

Odpowiedź:

Myślom nieczystym niekoniecznie musi towarzyszyć podniecenie. Impotenta np. albo kogoś bardzo zdemoralizowanego niekoniecznie na myśl o bardzo nieprzyzwoitych sytuacjach ogarnia podniecenie. Liczy się, ze ktoś celowo o sprawach nieczystych rozmyśla...

Gdzie jest granica czystości-nieczystości? To juz musisz sobie powiedzieć sama. Wyobrażanie sobie, że siedzisz obok ukochanego trudno uznać za nieczyste (choć może do grzechu prowadzić, wiec trzeba uważać) ale wyobrażanie sobie stosunku na pewno czyste nie jest...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg