wierzący24 19.05.2009 08:39
Witam,
mam pytanie odnośnie danej historyjki:
Przed bramą nieba ustawiła się kolejka. Każdy zadawał sobie pytanie, czy zostanie przyjęty do chwały nieba. Pierwszy mężczyzna powiedział: "Czytałem Biblię każdego dnia". "Bardzo dobrze, ale musimy przeprowadzić dochodzenie, dlaczego czytałeś Biblię. Zaczekaj chwilę" - odparł Jezus. Druga z kolei była pobożna kobieta, która powiedziała: "Panie, codziennie odmawiałam modlitwy, ani razu nie opuściłam pacierza". "Bardzo dobrze, ale musimy sprawdzić czystość twoich intencji. Proszę, zaczekaj chwilę" - odrzekł Jezus. Następny był właściciel gospody, który wyznał: "Na ziemi nie byłem zbyt pobożnym człowiekiem, ale drzwi mojego domu były otwarte dla bezdomnych i nigdy nie odmówiłem pożywienia głodnym". "Bardzo dobrze. W twoim przypadku nie potrzebujemy dochodzenia. Idź prosto do nieba" - odpowiedział Jezus.
Czy nie sądzi odpowiadający, że jest to zbytnie uproszczenie? Można przecież z niego wywnioskować, że dobrymi uczynkami można "odrobić" te złe uczynki i zasłużyć sobie na niebo, jakby nie było ono z łaski. Przede wszystkim trochę mnie uderzyło "nie potrzebujemy dochodzenia. idź prosto do nieba". Przecież nieraz dobre uczynki nie wynikają z miłości drugiego człowieka - ale z chęci zasłużenia sobie na niebo, albo pokazania "jak to się jest dobrym". Sam św Paweł pisze "I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie lecz miłości bym nie miał nic mi nie pomoże.". Wydaje mi się, że wszystko: modlitwa, czytanie Słowa Bożego czy dobre uczynki wymaga weryfikacji czy wypływa to z miłości... Poza tym można jeszcze z tej historyjki wywnioskować, że można się świadomie za przeproszeniem wypiąć na Chrystusa i Jego Kościół, a dobrymi uczynkami zarobić sobie na niebo. Czy odpowiadający się ze mną zgadza?