M.
26.03.2009 21:28
Szczęść Boże,
Mam kilka pytań z różnych dziedzin:
1 . Jak interpretować fragment Pisma Świętego: 1 Kor, 7 27: „Jesteś związany z żoną? Nie usiłuj odłączać się od niej! Jesteś wolny? Nie szukaj żony!”, oraz 10: „Trzeba więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci”?
2. Pytanie odnośnie decyzji o nieliczeniu w „beznadziejnym przypadku”. Eluana Englaro - przez 17 lat była w śpiączce, zaprzestano jej odżywiania. Życie Eluany było podtrzymywane, odłączenie jej od aparatury medycznej jest uważane przez Kościół jako eutanazja – dobrze to rozumiem? Ale to życie jest sztucznie podtrzymywane, to nie jest skrócenie śmierci cierpiącego człowieka, a zaniechanie przedłużania tego życia.
Przeczytałam niedawno, że w encyklice Ojca Świętego Jana Pawła II jest napisane, że jeżeli człowiek wyraźnie zmierza ku śmierci, to nie należy jego życia sztucznie podtrzymywać (na pewno nie jest to dokładnie tak sformułowane, ale tak to zrozumiałam). Czyli ma to zatem odniesienie też do samego Ojca Świętego, który nie chciał umrzeć w szpitalu tylko „u siebie”? Wiadomo było, że nadszedł jego czas odejścia do wieczności.
Sytuacje różne, ale wywołują pytania.
Czy jeżeli człowiek śmiertelnie chory na własne życzenie chce się wypisać ze szpitala (bo chce odejść wśród bliskich, w domu) nie popełnia w pewien sposób czynu niezgodnego z nauczaniem Kościoła – bo przecież zaprzestaje leczenia? A niezbadane są wyroki Boże i nie wiadomo, czy Pan Bóg nie będzie chciał uzdrowić danego człowieka. Trochę podobnie, jak w przypadku Eluany.
3. Przeczytałam kiedyś w gazecie dla kobiet list matki i odpowiedź psychologa. Matka zauważyła, że jej dziecko zainteresowało się swoimi narządami płciowymi i się masturbuje. Nie wiedziała jak zareagować. Psycholog uznał, że nie należy na dziecko krzyczeć, bo wpędzi je to w poczucie winy, a czyn wynika z prawidłowego rozwoju dziecka i jest nieświadomy (trzeba raczej odwrócić jego uwagę). Myślę, że w przypadku dzieci wrażliwych „krzyczenie” mogłoby być niewskazane. Sama mam chyba skrupulancie sumienie i swojego dziecka (gdybym miała) nie chciałabym wprowadzać w poczucie winy za nieświadomy czyn wynikający z zainteresowania swoim ciałem. A nie chciałabym też robić nic niezgodnego z nauczaniem Kościoła.
Z drugiej strony kiedyś w czasie spotkania ze studentami pewien ksiądz zachęcał do oczyszczenia swojego serca, do gruntownej spowiedzi – przypomnienia sobie grzechów jak powyżej z czasów dzieciństwa. Wydaje mi się, że jeżeli kogoś niepokoi jakaś sytuacja – powinien wyznać to na spowiedzi. Ale czy trzeba specjalnie „prześwietlać” swoją odległą przeszłość pod kątem wyszukiwania grzechów? Przecież grzechy, których zapomnieliśmy wyznać, albo których nie byliśmy świadomi są odpuszczane podczas spowiedzi – a może jestem w błędzie?
Która z dwóch różnych postaw (psychologa i księdza) ma więcej racji?
Bóg zapłać za wyjaśnienia!
Odpowiedź:
1. Chcąc właściwie zrozumieć wypowiedź Pawła, który mówi o tym, że jedne formy życia bardziej skutecznie uświęcają człowieka od innych należy jego słowa odczytywać w perspektywie życia wiecznego. Paweł nie pomniejsza wartości małżeństwa, a jedynie wskazuje, że życie w stanie dziewiczym zapowiada sposób, w jaki wszyscy będą żyć w wieczności. Ktoś, kto dobrowolnie i świadomie podjął na ziemi życie w stanie bezżennym, staje się niejako znakiem obecności królestwa Bożego, do którego zdążają wszyscy ludzie. Paweł nie zachęca do tego, aby pod wpływem jego słów ktokolwiek zmieniał decyzję, lub żeby od tej pory chrześcijanie rezygnowali z małżeństwa na rzecz dziewictwa. Apostoł kładzie nacisk na to, aby każdy, niezależnie od tego, w jakim stanie żyje, na pierwszym miejscu postawił Boga i troskę o własne zbawienie, a dopiero potem zajął się wszelkimi sprawami związanymi z organizowaniem sobie życia ziemskiego.
Komentarz w: Pismo Święte Nowego Testamentu i Psalmy. Edycja św. Pawła
2. Najpierw dwie definicje:
Eutanazja – odebranie życia osobie upośledzonej, chorej lub umierającej, by zlikwidować jej cierpienie. W eutanazji czynnej śmierć zadaje się przez działanie, najczęściej przez przedawkowanie leków lub zastrzyków powodujących śmierć. Eutanazja bierna to zaniechanie podawania pokarmów, płynów lub niezbędnych leków. Inny podział mówi o eutanazji dobrowolnej – kiedy występuje świadoma prośba o spowodowanie śmierci, oraz niedobrowolnej – gdy chory nie jest w stanie wyrazić takiej prośby, np. jest nieprzytomny.
Uporczywa terapia – zabiegi medyczne boleśnie przedłużające agonię, niewspółmierne do spodziewanych rezultatów. Rezygnacja z nich może być moralnie uprawniona, np. w fazie terminalnej chorób nowotworowych nie stosuje się już radioterapii czy chemioterapii. Rezygnując z uporczywej terapii, nie zamierza się zadawać śmierci; przyjmuje się, że w tym przypadku nie można jej przeszkodzić. Nie wolno jednak rezygnować ze zwykłych zabiegów przysługujących osobie chorej, takich jak odżywianie, podawanie płynów czy leków przeciwbólowych.
Tak więc różnica między bierną eutanazją a zaprzestaniem uporczywej terapii polega na tym, że w pierwszym przypadku rezygnuje się z podtrzymywania życia, mimo że jeszcze jest szansa na uratowanie, a w drugim – rezygnuje się z przedłużania agonii w sytuacji braku nadziei na przeżycie. Krótko mówiąc, zaprzestanie uporczywej terapii nie jest skróceniem życia chorego, ale nieprzedłużaniem jego umierania.
Katechizm mówi, że można zrezygnować z działań, które powodują jedynie bolesne przedłużanie agonii i nie pozwalają godnie odejść. Nie ma to nic wspólnego z eutanazją, która w zamierzeniu jest zadawaniem śmierci – przez działanie bądź zaniechanie działania. Sprawa Eluany Englaro jest właśnie ewidentnym przykładem eutanazji biernej. Tu zrezygnowano nie z uporczywej terapii, tylko ze zwykłej opieki nad pacjentem, do której należy odżywianie, także w sposób sztuczny.
Opublikowana w roku 1995 przez Papieską Radę ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia Karta Pracowników Służby Zdrowia mówi: „Pokarm i napój, podawane także sztucznie, należą do normalnych zabiegów zawsze należnych choremu, jeśli nie są ciężarem dla niego; ich odmówienie może oznaczać prawdziwą i właściwą eutanazję”.
Odnośnie zaś Ojca Świętego, to nawet emerytowany arcybiskup Foggii Giuseppe Casale w karkołomny sposób porównywał sytuację Eluany Englaro do śmierci Jana Pawła II, powołując się na słowa Papieża: „Pozwólcie mi odejść do domu Ojca”. Przeciwko takiej manipulacji zaprotestował papieski lekarz Renato Buzzonetti, przypominając, że Ojciec Święty do samego końca miał zapewnioną wszelką terapię i odżywianie.
3. Krzyk nigdy (może poza niezwykle skrajnymi sytuacjami) nie jest dobrym sposobem na rozwiązywanie jakichkolwiek problemów. Nie oznacza to jednak, że masturbację należy przyjąć jako coś naturalnego i nie reagować na nią w żaden sposób. Rodzice winni tę reakcję dostosować do wieku dziecka i zdolności rozumowania.
Podobnie jeśli chodzi o sprawę przypominania sobie grzechów z dzieciństwa. Jest to czasami ważne, bo nawet sprawy o których już nie pamiętamy mogą wpływać na nasze dzisiejsze postępowanie. Natomiast czy jest to dobre i potrzebne dla danej osoby, to już ona powinna omówić ze swoim spowiednikiem czy kierownikiem duchowym.
sx