pytająca
05.03.2009 08:22
Jednych stać na wakacje za granicą, kupno jachtów, mają po kilka sklepów, z boku patrząc świetne życie. Proszę poradżcie jak nie zazdrościć, nie pożadać możliwości wydawania pieniędzy na przyjemności. Aby zagłuszyć ta zazdrość tłumaczę sobie, że może są daleko od Boga (bogaty znajomy ma drugą młodą cywilną żonę, w wieku swoich córek). Ale z drugiej strony myslę, iz może taki człowiek jest bliżej. Może nawróci się przed samą śniercią. A ja nie. No i właśnie co zrobić z ta zadrością, z takim mysleniem: że teraz bawi się, jeżdzi, odpoczywa, szasta pieniędzmi, ma świetny dom, samochód. Też bym chciała mieć dom, samochód, extra ciuchy, wakacje. Jak nie zazdrościć tych uciech. Albo jak nie mysleć, że całe życie miał lekkie, a i tak bedzie w niebie.
Nie rozumiem, nie chcę zazdrościc, nie chce tak mysleć, pisze do was z prośbą o pomoc. Pomózcie. Dziękuję.
Odpowiedź:
Hmmm... Istota problemu nie tkwi chyba w tym, jak wyleczyć się zazdrości. U jej (zazdrości) korzenia jest coś innego: pragnienie zabawy, wycieczek, szastania pieniędzmi, świetnego domu, samochodu, ekstra ciuchów i wakacji. To owo pragnienie, niezaspokojona chęć posiadania, jest źródłem Pani niepokoju...
Jeśli nie żyje Pani w nędzy, to lekarstwem będzie uzmysłowienie sobie, że szczęście nie bierze się z posiadania. Szczęście to jasny poranek, uśmiech przyjaciół, chleb na stole, sukcesy dziecka.... Szczęście bierze się z serca, z wnętrza człowieka. Gdy przepełnione jest goryczą, że nie ma się tego, co by się mieć chciało, człowiek jest nieszczęśliwy. Gdy ma się wszystko czego dusza zapragnie, a nie widzi się owych jasnych poranków, uśmiechu przyjaciół, chleba na stole i sukcesów dziecka, żadna pieniądze nie pomogą. Szukanie szczęścia w konsumpcji, w posiadaniu, przynosi tylko nowe rozczarowania, pustkę, rozgoryczenie (bo inni mają więcej)...
Jest taki piękny fragment w książce Nikosa Kazantzakisa "Grek Zorba", w którym jeden z bohaterów czyta ze swojego notatnika notatkę zatytułowaną bodaj "Dialog pasterza i Buddy". Odpowiadający dziś nie zacytuje go z pamięci, ale w dialogu tym pasterz mówi co ma, a Budda czego nie ma. Obaj każdą wypowiedź kończą jednak tym samym stwierdzeniem "a Ty niebo możesz płakać deszczem ile zechcesz". Pasterzowi spokój dawało zabezpieczenie, to co miał. Buddzie jego własne serce, które było radosne mimo wszystkich przeciwności losu. To bardzo chrześcijańskie podejście do sprawy. Także w Biblii znaleźć można podobne wskazania (np. gdy w 2 liście do Koryntian św. Paweł pisze o radości dzielenia się z innymi czy w starotestamentalnej Księdze Koheleta). Jeśli odkryje Pani radość we własnym sercu, zazdrość zniknie. Naprawdę...
J.